ur. 23 grudnia 1978
· dr nauk medycznych
· psycholog i psychoterapeuta
·  współzałożycielka Polskiego Towarzystwa Badania Gier
·  główna organizatorka (2005-2010) Pucharu Mistrza Mistrzów gier RPG
[1]
·  fotografik
·  kapitan jachtowy
w rejsach morskich przepłynęła łącznie 18.527 Mm, ale żeglarstwo było tylko jedną z jej pasji
odeszła na wieczną wachtę 24 lutego 2011

Dewiza  życiowa
Quod scimus gutta est ignoramus mare
(co wiemy jest kroplą, czego nie wiemy – morzem)

 

Jagoda  Przybyłowska  –  żeglarz i kapitan

1995
3-9 sierpnia
– w załodze s/y Warta płynie na trasie Świnoujście – Kopenhaga – Świnoujście.

1996
18-27 sierpnia
– jest II oficerem na s/y Wodnik II w dwóch rejsach ze Świnoujścia: do Vitte, Lubeki i Travemünde oraz do Höllviken, Kopenhagi, Helsingør i Limhamn.

1997
5-20 września
– jest II oficerem na s/y Solanus w rejsie po Zatoce Gdańskiej.

1998
7-16 września
– jest II oficerem na s/y Dar Pucka, w rejsie ze Świnoujścia do Gdyni przez Kopenhagę, Höllviken i Rønne.

1999
12-25 lipca
– jest I oficerem na s/y Luiza w adriatyckim rejsie z portu Malinska-Dubašnica do Wenecji i Puli.
16 sierpnia – 8 września – jest III oficerem na s/y Hubal; płynie ze Szczecina przez Falmouth i Dún Laoghaire do IJmuiden.

2001
29 lipca – 4 sierpnia
– pierwszy rejs kapitański na s/y Krężołek po Zatoce Gdańskiej.
8-16 sierpnia – kapitan s/y Parnas w rejsie Gdynia – Kłajpeda – Gdynia.
21-31 sierpnia – kapitan s/y Halny w rejsie po Zatoce Gdańskiej.

2002
23 lipca – 1 sierpnia
– I oficer na s/y Solanus, rejs ze Świnoujścia do Kołobrzegu przez Nexø, Christiansø i Kopenhagę.
10-31 sierpnia – kapitan s/y Batalion Zośka w dwóch rejsach po Zatoce Gdańskiej.
29 września – 8 paźdz. – pierwszy raz w w załodze dużego żaglowca – brygu STS Fryderyk Chopin, Salermo (Włochy).

2003
20 lipca – 6 sierpnia
– I oficer na s/y Dar Pucka, udział w regatach Cutty Sark Tall Ships’ Races, na trasie Gdynia – Turku (23-31 lipca; 6 miejsce na 22 jednostki startujące w klasie CII).

2004
20 lipca – 22 sierpnia
– jest III oficerem na Zawiszy Czarnym w trzech po sobie następujących rejsach z Gdyni: do Rønne, Kalmaru i Lipawy, do Sassnitz, Kopenhagi i Rønne oraz do Karlskrony i Lipawy.

2005
29 stycznia – 5 lutego
– jest oficerem wachtowym na Pogorii w rejsie z Genui do Monte Carlo, Bonifacio, Livorno i Santa Margherita Ligure.
28 maja – 4 czerwca – kolejny kapitański rejs po Zatoce Gdańskiej na s/y Sztorman.
7-13 sierpnia – jest I oficerem na s/y Larache I w rejsie między wyspami Archipelagu Kana­ryjskiego, z Puerto Calero do Las Palmas.
13-20 sierpnia – jest kapitanem s/y Larache I w rejsie powrotnym z Las Palmas do Puerto Calero.
21 września – 2 paźdz. – jest II oficerem na STS Fryderyk Chopin ze Szczecina do Rønne, Malmö, Ærøskøbing, Kilonii i Świnoujścia.

2006
20-26 marca
– jest oficerem wachtowym na Zawiszy Czarnym w rejsie z Visby do Gdyni.


29 kwietnia – 5 maja – kapitan s/y Alf w rejsie po Zatoce Gdańskiej.
12-19 sierpnia – prowadzi s/y Sardi w rejsie po portach Portugalii: z Vilamoura przez Portimão i Lizbonę do Cascais.
4-15 września – jest kapitanem s/y Commander w rejsie po Adriatyku (Bar – Budva – Sveti Nikola – Herceg Novi – Perast – Bar).

2007
2-22 kwietnia
– oficer wachtowy na Zawiszy Czarnym w rejsie po Zatoce Gdańskiej.
28 kwietnia – 6 maja – kapitan s/y Alf, rejs po Zatoce Gdańskiej.
12-22 czerwca – oficer wachtowy na Zawiszy Czarnym w rejsie z Gdyni przez Kopenhagę i Skagen do Amsterdamu.
7-14 lipca – kapitan s/y Alf w rejsie z grupą SeaCon I w rejsie po Zatoce Gdańskiej.
22 grudnia – 4 stycznia 2008 – oficer wachtowy na Zawiszy Czarnym z Barcelony do Lizbony.

2008
14-20 lipca
– chief oficer na Zawiszy Czarnym; rejs SeaCon II: Gdynia – Visby – Kalmar – Gdynia.
11-21 sierpnia – III oficer na Zawiszy Czarnym z Bergen do Den Helder.
22-29 sierpnia – płynie z Den Helder do Bremerhaven w załodze Pogorii.
21 grudnia – 3 stycznia 2009 – jest zastępcą kapitana Pogorii na trasie Livorno – Genua.

2009
15-28 sierpnia
– jest kapitanem s/y Serendipity w rejsie Barcelona – Sant Feliu de Guíxols – L’Escala – Cadaques – El Port de la Selva – Blanes – Barcelona.
12-26 września – jest starszym oficerem na Pogorii w dwóch rejsach na trasie Leixões – Ceuta – Malaga.
20-27 grudnia – I oficer na s/y Crystal żeglującym między Wyspami Kanaryjskimi (San Miguel – San Sebastián de la Gomera – Mogán – Las Palmas – San Miguel).

2010
11-25 września
– oficer wachtowy na Pogorii w rejsie Dublin – Brest – Vigo – Porto – Lizbona.

W latach 1995-2001 – spędziła co najmniej 280 godzin w rejsach  śródlądowych, żeglując po jeziorach mazurskich i kaszubskich.

Patenty  żeglarskie:
1994-08-27 – żeglarz jachtowy (patent PZŻ nr 0854/CWW)
1995-07-12 – sternik jachtowy (patent PZŻ nr 0303/F; 112/By/00)
1996-05-09 – sternik motorowodny (patent nr 079891)
1999-09-02 – Instruktor Sportu w żeglarstwie (patent Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki nr 3441/1/S/99)
2001-02-13 – członkostwo Studenckiego Klubu Żeglarskiego Politechniki Warszawskiej
2001-09-19 – patent radiooperatora (patent Urzędu Regulacji Telekomunikacji nr MA-372)
2001-12-30 – jachtowy sternik morski (patent PZŻ nr 1545)
2006-11-10 – kapitan jachtowy (patent PZŻ nr 34)

 

 

Dr n. med. Jadwiga Anna Przybyłowska

2002 – ukończyła studia na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego w specjalizacjach: wspieranie rozwoju osobowości i psychoterapia.

Od 2003 – pracowała w warszawskim Szpitalu Nowowiejskim[2]. Raz w tygodniu przyjmowała w Ambula­to­rium Psychiatrycznym Fundacji Wspierania Rozwoju Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycz­nej w Warszawie, na ul. Żelaznej.

Od 2004 – dwa razy w tygodniu przyjmowała pacjentów w Centrum Psychoprofilaktyki i Terapii „Psy­cho­medica” w Warszawie na ul. Nabielaka, zajmując się kompleksową diagnostyką psychologiczną oraz krótkoter­mi­no­wą psychoterapią indywidualną.

2004 – działa przy założeniu Polskiego Towarzystwa Badania Gier – pierwszego i jak dotąd jedynego w Polsce stowarzyszenia o charakterze naukowym zajmującego się badaniem gier i in­nych aktywności ludycznych.

Portal PTBG:

PTBG skupia naukowców i studentów z wielu uczelni, którzy zajmują się szeroko pojętą proble­ma­tyką gier – zwłaszcza RPG i gier komputerowych. Jego celem jest popularyzowanie i rozwijanie wiedzy o grach, zarówno w ujęciu teoretycznym (interdyscyplinarnie i od strony nauk szcze­­ło­wych), jak i praktycznym (two­rzenie i rozpowszechnianie gier; dydaktyczne zastoso­wa­nia). Polskie Towarzystwo Badania Gier ma ambicję, aby to jego członkowie dokonywali wartoś­cio­wych ustaleń naukowych oraz nowatorskich rozwiązań praktycznych.

2005 – jest uczestnikiem i prelegentem pierwszej konferencji PTBG.

2009 – po ukończonych studiach doktoranckich w Klinice Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwer­sy­tetu Medycznego, otrzymała tytuł doktora nauk medycznych. Rozprawa doktorska, napisana pod kierunkiem prof. Waldemara Szelenbergera, dotyczyła struktury osobowości i ryzyka sa­mo­bójstwa w grupie pacjentów z depresją.

Prof. Szelenberger przedstawiał na obronie osobę Jagody od strony zawodowej i nie tylko – właśnie z tej prezentacji dowiedziałam się, że ma patent kapitana i zna język portugalski – napisała jedna z jej koleżanek.

Szpital i dwie poradnie wypełniają jej tydzień praktycznie całkowicie – oprócz godzin spędzonych w ga­binecie dochodzi mnóstwo pracy w domu, nad analizą testów i wypisywaniem opinii. Specjali­zac­ją dr Przybyłowskiej są problemy samobójstw – na ten temat publikuje i wyg­łasza referaty na kon­fe­rencjach naukowych.

Pracuje w nurcie ericksonowskim. Nieustannie się doszkala – szkolenia zawsze powiązane są z Ins­ty­tutami Ericksonowskimi, początkowo w Poznaniu, później w Łodzi. Uczestniczy w „Curriculum” – całościowym szkoleniu w Terapii Ericksonowskiej w Polskim Instytucie Ericksonowskim. Kończy cykl szkoleniowy „Podstawy Psychoterapii Gestalt” na certyfiko­wa­nego przez Instytut Terapii Gestalt psychoterapeutę.

W pracy terapeutycznej wykorzystuje hipnozę ericksonowską, techniki psychodramy, metafory i ana­li­zy marzeń sennych. Zajmuje się pomaganiem osobom w sytuacjach kryzyso­wych, związanych z po­czu­ciem straty, osamotnieniem, a także osobom w depresji i żałobie.

Należy do organizacji naukowych: Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, Polskiego Towarzys­twa Psychiatrycznego, Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.

 

 

Jagoda  „Ailén”  Jackiewicz

Udział w powołaniu do życia PTBG i jego pracach łączy się ściśle z trzecią wielką pasją Jagody: grami RPG i LARP oraz ogólnie rozumianą tematyką fantastyki.

RPG czyli narracyjna gra fabularna w wydaniu stolikowym (ang. table-top Role Playing Game) – taką wersją zajmowała się Jagoda – prowadzona jest przez Mistrza Gry. On jeden zna i do pewnego stopnia kreuje scenariusz całości, opisując kolejne sytuacje graczom. Gracze wcielają się w postaci bohaterów gry, a zadaniem ich jest improwizowanie zachowań swoich postaci. W największym uproszczeniu rolę Mistrza Gry można porównać do autora, reżysera i narratora w jednej osobie, zaś graczy – do aktorów spektaklu, który odgrywany jest przy stole gry.

LARP (ang. Live Action Role Playing) czyli gra terenowa, rozgrywana jest na żywo w plenerze, a jej uczestnicy przebierają się w kostiumy odpowiednie do scenariusza. Grę tere­nową pro­wa­dzi LARP Master, odpowiednik Mistrza Gry RPG.

Zainteresowani szczegółami mogą przeczytać załączony TU artykuł „Gra na emocje” Magdaleny Szwarc. Autorka cytuje w tekście wypowiedzi „psycholożki Tindome” i Jadwigi Przybyłowskiej, psy­cho­log z Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie. Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że Tindome i psycholog Przybyłowska to ta sama osoba, czyli Jagoda, która działa aktywnie w środowisku fanów fantastyki. Dziennikarka popełniła jednak nieścis­łość. Pacjenci Jagody znali ją jako dr n. med. Jadwigę A. Przybyłowską, członkowie fandomu[3] fantas­tycz­nego – jako Jagodę Jackiewicz, najczęściej występującą pod pseudonimem Ailén[4]. Imienia „Tindome”[5] Jagoda używała zaś w swym kolejnym wcieleniu – fotografika.

Przyczyna użycia różnych nazwisk i pseudonimów jest prozaiczna. Jagoda pracowała jako psycho­te­rapeuta. Jedną z zasad tego zawodu jest, by w terapii nie schodzić na tematy poboczne, nawet jeśli pacjent próbuje je poruszać i na przykład pyta terapeutę o jego prywatne sprawy albo komentuje to, co o nim wie. Psychoterapeuci muszą umieć stawiać granice i nie przekraczać ich. Poza szczególnymi sytuacjami nie korespondują ze swoimi pacjentami i nie spotykają się z nimi na gruncie prywatnym, co muszą jasno uświadomić na początku terapii lub przy pierwszej nadarzającej się okazji. Niektórzy pacjenci próbują te granice przekraczać, ale dobry terapeuta jest konsekwentny i na to nie pozwala. Gdy ktoś z pacjentów prosi go o przyjęcie do grona znajomych na portalu towarzyskim – odmawia i na najbliższym spotkaniu informuje, że „pacjent” i „znajomy” to pojęcia odrębne, a przyjęcie pacjenta do grona znajomych ociera się o granice etyki zawodowej. Bywa to niełatwe, ale tego wymaga profesjonalizm. Jeśli jednak terapeuta pracuje ze szczególnym rodzajem pacjentów, może próbować dodatkowo zminimalizować ryzyko „skrzyżowania światów” innymi sposobami. Właśnie tak jak Jagoda, która – nie chcąc być łatwo identyfikowana poza miejscami pracy – zaczęła posługiwać się nazwiskiem panieńskim swojej mamy i imieniem używanym pry­wat­nie, pod którym znana była w środowisku żeglarskim.

Wspomina dr Augustyn Surdyk, skarbnik PTBG, przewodniczący Z.G. Poznańskiego Koła PTBG przy ILS UAM[6]:

Pamiętam niemałe zamieszanie z podpisem jej artykułu. Od konferencji w 2005 r. do publikacji w 2007 r. upłynęły dwa lata i sporo zmieniło się w jej życiu – w korespondencji tłumaczyła mi, że zmie­niła nazwisko na panieńskie matki (Jackiewicz), ponieważ jeden z jej pacjentów (pracowała z ludźmi opanowanymi manią samobójczą) stał się dość uciążliwy, żeby nie powiedzieć, że zaczął ją prześla­do­wać (być może nawet chodziło o kilku pacjentów).

Sama Jagoda w jednej z wypowiedzi na forum dyskusyjnym miłośników fantastyki napisała:

Traktuję RPG jako zabawę, coś co pozwoli mi się odstresować po pracy i naładować pozytywnie bateryjki na kilka następnych dni.

Zabawę tę traktowała poważnie. W latach 2005-2010 była inicjatorką i koordynatorką „Pucharu Mistrza Mistrzów Gry”.

O roli i znaczeniu Mistrza Gry pisze jeden z graczy:

Grałem jakieś 5 lat temu kilka sesji u pewnego MG, który w przygotowanie sesji wkładał po prostu (IMO) tytaniczny wysiłek. Przygotowanie rekwizytów, NPCów (większość NPC „mówiło” w charak­te­rystyczny sposób, czy to ze specyficznym akcentem, czy używało charakterystycznych po­wie­dzonek) do tego stopnia, że MG właściwie nie musiał stwierdzać, z kim PC rozmawia, bo natych­miast można było to rozpoznać, po sposobie wyrażania się, po mimice twarzy (którą nie wiem jak dłu­go musiał ćwiczyć przed lustrem), po atmosferze sesji, czy po podkładzie muzycznym świetnie wkom­po­nowanym w odpo­wied­nie momenty akcji. Jednym słowem – grając te sesje – czuliśmy się, jakbyśmy czytali świetną książ­kę, w której do tego możemy sami układać fabułę, a która wspaniale „renderuje się” w kontakcie z dowol­nym z naszych zmysłów. MG od razu zapowiedział, że przygo­to­wał kam­panię na 3-4 przygody i koniec, każdej sesji.
——————————–
MG – Mistrz Gry
IMO – ang. in my opinion, moim zdaniem
NPC – ang. Non-Player Character; Bohater Niezależny (BN) – postać w grach fabularnych, w którą nie wciela się żaden z graczy, odgrywana przez Mistrza Gry.
PC – ang. Player Character; Postać Gracza lub Bohater Gracza – osoba lub istota, w którą wciela się gracz podczas sesji.

Puchar Mistrza Mistrzów (oznaczany potocznie skrótem PMM) stał się najbardziej pres­tiżowym wyróżnieniem w środowisku fanów RPG. Ta wysoka ranga to również zasługa i wysiłek wło­żony w orga­nizację PMM przez Jagodę.

Dr Jerzy Szeja, kulturoznawca, przewodniczący Pols­kiego Towarzystwa Badania Gier:

Organizowanie Pucharu Mistrza Mistrzów było bar­dzo ważną stroną Jej życia. Znała chyba wszyst­kich, których warto znać. I chyba analo­gicz­nie była sama znana. Była ważną osobą w fandomie i wiele razy udo­wad­niała swoje nie­prze­ciętne talenty organizacyjne, a w zakresie gier fabularnych (RPG) pro­wa­dziła jedną z naj­waż­niejszych imprez: PMM, z wielkim zaanga­żo­wa­niem i na znako­mi­tym poziomie, poświę­cając dużo czasu i energii.

Dr Augustyn Surdyk:

W trakcie PMM na konwencie miłośników fantastyki „Pyrkon” w Poznaniu (2008) miałem zaszczyt reprezen­tować PTBG w jury konkursu PMM. Jagoda dała się poznać jako doskonały organizator, koordy­nator prac zespołu ludzi, profesjonalista w każdym calu w tym, co robiła, osoba obowiązkowa, poważnie podchodząca do celów i zadań, które sobie wytyczała. Odniosłem takie wrażenie zarówno w dyskusjach, jakie Jagoda prowadziła z jury na temat oceny uczestników PMM, jak i w mniej formalnych, acz inteli­gent­nych i „na głębokie tematy” rozmowach „na papierosie i kawie” (w przerwach w sędziowaniu i mię­dzy poszczególnymi etapami PMM razem dużo paliliśmy i wypiliśmy sporo kawy przy konstruktywnych rozmowach).

Jeden z członków fandomu fantastycznego:

Ailén była dobrym duchem kierującym projektem Pucharu Mistrza Mistrzów, tworzyła też świet­ne LARPy.

Działając na polu fantastyki Jagoda nie ogranicza się do organizacji i koordynacji Pucharu Mistrza Mistrzów. Bierze aktywny udział w konwentach[7] i seminariach, współpracuje z wydaw­nictwami i serwisami związanymi z fantastyką, tworzy gry, pisze eseje, recenzje, scenariusze, opowiadania.

Podejmuje również wyzwanie połączenia konwentu z żeglowaniem, czyli postanawia wyciągnąć fantastów na morze. Tak narodził się SeaCon – konwent pod żaglami.

Pierwszy SeaCon odbył się w roku 2007 w rejsie po Zatoce Gdańskiej, w dość małym gronie na s/y Alf[8], którego kapitanem była Jagoda.

Drugi SeaCon – liczniejszy: 32 osoby – miał miejsce w 2008 na Zawiszy Czarnym w rejsie z Gdyni do Visby i Kalmaru (kapitan: Janusz Zbierajewski; chief oficer: Jagoda Przybyłowska).

Ailén, notka autobiograficzna:

Od kilku lat staram się jeździć na wszystkie ważniejsze konwenty oraz na te całkowicie nowe. Jest to mniej więcej 6-8 imprez w roku. Zadziwiającym pozostaje fakt, że z biegiem lat, liczba odwie­dza­nych przeze mnie w roku konwentów zwiększa się zamiast zmniejszać. A podobno to dorośli mają coraz mniej czasu na zabawę…

Nawet niepełna, tak jak poniższa, lista spotkań, w których uczestniczyła Ailén (a część współorga­ni­zo­wała) jest imponująca, zwłasz­cza w zestawieniu z zamieszczoną wcześniej listą rejsów morskich: 

2003
30 stycznia – 2 lutego
– X Ogólnopolski Konwent Miłośników Fantastyki i Gier Fabularnych Krakon 2003, Kraków;
1-4 maja ConQuest 2003, Kraków;
4-7 lipca
Teleport 2003 – III Konwent Portalu Internetowego Nowa Gildia (www.gildia.com); i Gdańskiego Klubu Fantastyki, Gdańsk.

2004
30 kwietnia – 3 maja
– II Konwent Miłośników Gier i Fantastyki ConQuest, Kraków;
2-5 lipca – Konwent Dracool, przygotowany przez wydawnictwo Portal, Gliwice;
8-11 lipca Teleport 2004 – IV Konwent Portalu Internetowego Nowa Gildia (www.gildia.com) i Gdańskiego Klubu Fantastyki, Gdańsk;
22-24 paźdz. – VIII Krakowski Weekend z Fantastyką Imladris;
11-14 listopadaKłakon – IV Konwent Świata Mroku, Warszawa;
19-21 listopadaFalkon „The Day After Tomorrow”, Lublin.

2005
29 kwietnia – 3 maja
– III Konwent Miłośników Gier i Fantastyki ConQuest „Exit Mundi”, Kraków.

2007
28 kwietnia – 6 maja
– I SeaCon – konwent pod żaglami na s/y Alf w rejsie po Zatoce Gdańskiej;
8-10 czerwca – Seminarium Literackie Śląskiego Klubu Fantastyki, Chorzów[9];
30 sierpnia – 2 września – XXII Ogólnopolski Konwent Miłośników Fantastyki Polcon[10], Warszawa.

2008
28-30 marca
– Ogólnopolski Konwent Pyrkon, Poznań;
11-13 kwietniaParadoxalia wiosna 2008 – mini konwent towarzysko-fantastyczny w Paradox Cafe, Aleje Ujazdowskie 6a Warszawa, http://www.paradox-cafe.pl;
30 maja – 1 czerwca
– Seminarium Literackie Śląskiego Klubu Fantastyki, Chorzów;
14-20 lipca – II SeaCon na Zawiszy Czarnym w rejsie Gdynia – Visby – Kalmar – Gdynia; konwentowicze rozegrali grę terenową (LARP) w średniowiecznej zabudowie Visby (wyspa Gotlandia, Szwecja);
11-14 wrześniaUbot 3, Łódź;
4-7 grudnia – XXII Konwent Polskich Klubów Fantastyki Nordcon[11], Jastrzębia Góra.

2009
12-14 czerwca
– Seminarium Literackie Śląskiego Klubu Fantastyki, Chorzów;
27-30 sierpnia – XXIV Ogólnopolski Konwent Miłośników Fantastyki Polcon, Łódź; (Jagoda pojechała tam prosto z Barcelony, z pokładu s/y Serendipity, którym dowodziła w dwutygodniowym rejsie po Morzu Śródziemnym);
3-6 grudnia – XXIII Konwent Polskich Klubów Fantastyki Nordcon, Jastrzębia Góra.

2010
26-28 marca
– Ogólnopolski Konwent Pyrkon, Poznań;
26-29 sierpniaEurocon 2010, a właściwie Tricon[12], Cieszyn;
11-14 listopadaFalkon 2010, Lublin.

Jeden z konwentowych koordynatorów:

Jagoda jest (nie potrafię napisać, że była) jedną z tych osób, bez których nie potrafię sobie wyobra­zić fandomu. Spotykałem ją na konwentach od zawsze. Zawsze radosną, uśmiechniętą i chętną do zro­bie­nia czegoś „pro fantastico bono”. Jagoda to jedna z tych bezcennych osób, która nie tylko ma pomy­s­ły, ale i chęć do ich realizacji. Współpracowaliśmy razem przy Polconie 2007 w Warszawie, na którym odpowia­dała za Puchar Mistrza Mistrzów i część związaną z grami RPG (w ramach bloku growego) – i mogę powie­dzieć tylko, że Jagoda to wymarzony współpracownik dla każdego koordynatora.

Dr Augustyn Surdyk:

Jagoda na „Pyrkonie” [2008] bynajmniej nie przypominała „jajogłowego” naukowca (była jeszcze wte­dy dokto­rant­ką), była naturalna, otwarta, „normalna”, była konwentowiczem i RPGowcem. W czarnej, niepo­zornej bluzie z kapturem wtapiała się w tło setek podobnie ubranych osób (poza kolorowymi prze­bie­rańcami – miłośnikami poszczególnych gatunków literatury, komiksu, filmu, konkretnych systemów RPG, uczestnikami licznych LARPów, pokazów i innych „eventów”). Była skromna, lecz dość pewna siebie.

Uczestnik II Konwentu pod Żaglami:

Powiem tyle: każdy, kto zastanawiał się, czy jechać i stwier­­dził, że nie pojedzie, bo (tu wstaw powód), dał ciała. To była jedna z pię­ciu najlep­szych wypraw waka­cyjno-urlo­po­wych mojego życia. I myślę, że każdy uczest­nik SeaConu może powiedzieć to samo. A na doda­tek po tym rejsie mogę również powie­dzieć – stero­wa­łem Zawiszą Czar­nym idącym pod żaglami. How cool is that?

W programie konwentów – oprócz spotkań ze znanymi osobistościami, części artystycznej, wzajem­nej wymiany doświadczeń między pasjonatami o tych samych zainteresowaniach – są zazwyczaj prelek­cje przed­miotowe. Jagoda udziela się również na tym polu. W roku 2004, podczas IV Konwentu Tele­port 2004 zorganizowanego przez portal internetowy Nowa Gildia i Gdański Klub Fantas­tyki, wygłosiła dwa referaty. Program spotkania zapowiedział jej wystąpienia jak następuje:

Sobota [2004-07-10]
14:00-15:00
Jagoda „Ailén” Przybyłowska: Galeon – pierwowzór statków Siódmego Morza.
Godzina prelekcji to zbyt mało na opowiedzenie wszystkich ciekawostek związanych z gale­onem – XVI-wiecznym statkiem handlowo-wojskowym, którego konstrukcja wywarła niemały wpływ na to, co wedle podręcznika pływa u wybrzeży Thei. Opowiem Wam zatem o słynnych euro­pejskich galeonach, o tym z czego i w jaki sposób je budowano, do jakich celów były wyko­rzys­tywane i jakie wiązano z nimi przesądy. Nie zabraknie też historii o najsłynniejszym galeonie – „Złotej Łani” dowodzonej przez sir Francisa Drake’a. TEGO Francisa Drake’a…

16:00-17:00
Jagoda „Ailén” Przybyłowska: Sztuka szkutnicza w Szmaragdowym Cesarstwie.
O dalekich morzach krążą w Rokuganie różne opowieści. To one – w połączeniu z zakazem cesarskim – powstrzymują żeglarzy przed wypuszczaniem się na otwarte wody. Dlatego zazwy­czaj budowano w Szmaragdowym Cesarstwie jednostki zdolne do żeglugi przybrzeżnej. O spo­so­bach konstrukcji, materiałach i rodzajach ożaglowania, a także o różnicach pomiędzy kobune, sampanem i koutetsukanem opowie Jagoda „Ailén” Przybyłowska.

Prawdopodobnie właśnie któryś z tych referatów miał na myśli kolega Ailén, który później napisał:

Na jednym z konwentów prowadziła prelekcję o żeg­lowaniu i bitwach morskich. Dziwne było to uczucie, gdy wśród męskiej publiczności – składa­jącej się z wilków morskich, odbywających swoje przygody przy pomocy kostek – jedyną osobą, która miała jaja, by naprawdę robić to, o czym opowia­dała, była właśnie ona.

W tym samym roku 2004, na krakowskim konwencie Imladris VIII, wygłasza prelekcję „Kobieta, karzeł, albatros – obyczaje i przesądy ludzi morza”. W ogóle był to okres, w którym bardzo dużo publikuje. „Potrafię całkiem dobrze pisać i pisanie sprawia mi ogromną przyjemność” pisze w jednym z teks­tów. Jak ogromną, widać dopiero, gdy zestawi się choćby fragmentaryczną bibliografię Ailén.

Współpracowała głównie z zinem[13] Inkluz[14], serwisem Poltergeist[15] i witryną fandom.eu. W sa­mym tylko Inkluzie, w latach 2001-2005 miała 107 publikacji.

Do tego tworzy krótkie formy prozatorskie, które tradycyjnie można by zaliczyć do opowiadań, gdyby nie to, że na ogół są częścią gier, w których Ailén nie tylko bierze udział: jej autorstwa jest najstarszy PBEM[16] „Espadon”[17], w którym była – oczywiście – Mistrzem Gry.

Gra polega więc głównie na pisaniu maili. Najpierw MG pisze i wysyła do wszystkich Graczy odci­nek, który zazwyczaj kończy się jakimś pytaniem, lub dramatycznym zwrotem akcji. Zadaniem Graczy jest ów odcinek przeczytać (!) i jak najszybciej (!!!) na niego odpisać. W odpowiedzi zwykle za­wie­rają się uczucia Postaci, jej myśli i zamiary. Z tego materiału MG wymyśla następny odcinek. […]

W odcinkach w zasadzie prawie cała akcja zawarta jest w dialogach i reakcjach niewerbalnych po­sz­cze­gólnych postaci. To efekt moich zainteresowań i kierunku studiów. […] tak naprawdę w Espado­nie najważniejsze są przeżycia psychiczne postaci, a nie kolejne zadanie i nawalanki. Dlatego też istnieje Dar i Przekleństwo. W dołączonym odcinku Bohater przeżywa rozczarowanie i dostaje wyrzu­tów sumie­nia (za­bił niewinna osobę – zakonnika). Często stawiam Ich w takich sytuacjach: odzie­dziczona po pra­dzia­dach broń, która zawsze wisiała nad kominkiem, okazuje się być pozostałością po ataku na niewinną wios­kę i wyrżnięciu około setki ludzi, rozbitek na bezludnej wyspie przez 4 lata tęskni za ukochaną, do­wia­duje się, że kilka miesięcy po opuszczeniu przez niego miasta zostało ono doszczętnie spalone (oczy­wiś­cie nikt się nie uratował…). Zazdrość, poczucie winy, niepewność jutra i ciągłe poczucie wyob­cowa­nia… to jest właśnie to, co lubię.

Staram się znać osobiście wszystkich Graczy, nawet tych, którzy werbowani są z IRCa[18] lub z ogłasza­nego na E-stronie „castingu”. Czasem uzgadniamy jakieś posunięcie przez telefon, czasem w prywatnej ko­res­pondencji poza-PBEMowej. Było i tak, że idąc ulicą lub będąc w knajpie odgrywaliśmy kawałek akcji, aby sprecyzować kto, do kogo, co, kiedy i z jaką intonacją powie… Jednym słowem staram się, aby była to ciepła, absorbująca i „domowa” gra. Jak to powiedział znajomy z Wrocławia, który grał w Espado­na w sesji na jakimś konwencie: prowadzę „iście po babsku”.

I dobrze mi z tym.
I moim Graczom również…

Część prozy autorstwa Ailén znajduje się na stronach www. Reszta istnieje prawdopodobnie w pry­wat­nych archiwach graczy, nietrwałych, bo zależnych często tylko od życia serwerów. Pozostaje mieć na­dzieję, że osoby z fandomowych kręgów – nikt poza nimi nie ma szansy tego dokonać – zmobi­li­zują się, by wydać je w osobnym zbiorze (nadzieja jest coraz mniejsza, a praktycznie żadna, bo przez osiem lat od odejścia Jagody nikt się nawet do tego nie przymierzył; fandomowcy – sami na swoich forach i portalach publikujący obficie – wolą widocznie wsłuchiwać się tylko we własne głosy).

 

 

Tindome

Na morzu czuła się jak w domu, podróż była dla niej stanem naturalnym, aparat fotograficzny do­dat­kową kończyną.[19]

Fotografowała dużo, ale zdjęć publikowała niewiele. Każde było dopracowane i podpisane. Jeśli nie była pewna efektu – dyskutowała o możliwych rozwiązaniach, posługując się równie swobodnie angielskim jak polskim.

Podczas rejsu [11-25 września 2010], gdy Pogoria szła pod pełnymi żaglami, kapitan zgo­dził się na sesję zdjęciową żaglowca z morza i pozwolił na opuszczenie pontonu. Cała załoga chcia­ła wsiąść na pon­ton. Ci, którym się to udało, a Jagoda była między nimi, obiecali, że podzielą się zdjęciami z resztą. Zrobi­li to wszyscy zaraz po powrocie na pokład – poza Jagodą. Teraz, gdy obejrzałam dokład­nie jej fotografie, zrozumiałam, że Jagoda traktowała fotografię jak wszystko, co robiła: profesjonalnie. Suro­we­go materiału nie udostępniała nikomu. Po prostu nie zdążyła nadać im takiej formy, by mogły iść między ludzi.

Zdjęcia zamieszcza na amerykańskiej stronie DeviantArt, która – wg własnych danych – mając ponad 13 milionów zarejestrowanych członków i ponad 35 milionów wejść miesięcznie, jest najwięk­szym serwisem zrzeszającym artystów i entuzjastów sztuki. Używała tam imienia Tindome. Tak podpisane zdjęcia, użyte w niniejszym szkicu, pochodzą właśnie z tego portalu.

Jedna z bliskich Jagodzie osób:

„Tindome” to nawet nie pseudonim fotogra­ficz­ny, a nazwa użytkownika w serwisie DeviantArt.com, gdyż Ailén było już zajęte.

W kolekcji jest kilka jej grafik, ale fotografie dominują.

Tindome: portret z serii „Ludzie morza”
(Ryszard Grzenkowski, pierwszy mechanik na Zawiszy Czarnym; 21 czerwca 2007)

 

Morze (ponad 110 fotografii w galerii DeviantArt) nie jest jednak jedynym ani nawet głównym tematem zdjęć Jagody. Zain­te­resowanie fantastyką znajduje odbicie w wysmakowanym zestawie fotografii przedsta­wia­jących minia­turowe figurki postaci fantastycznych: elfów, skrzatów, orków, demonów, czarnoksięż­ników. Pokaźne są zbiory przedstawiające przyrodę i archi­tekturę, ogrody i parki (łącznie ponad 100 foto­gra­fii) i „Poland” (56 zdjęć). Najwięk­szą galerię tworzy kolekcja 130 zdjęć skoncentrowanych na sztuce sepulkralnej.

 

 

Jagoda

We wszystkich tych wcieleniach Jagoda pozostaje sobą. Jest życzliwa, pozytywnie nastawiona do świa­ta i ludzi. Z jej artykułów, rozmów, nawet z krótkich uwag przemawia mądrość, nie tylko życiowa. Przede wszystkim jednak ma ogromne – i wyrafinowane – po­czu­cie humoru, którego ostrze bardzo często kieruje wobec siebie samej.

Swą bezustannie dopieszczaną i celebrowaną grę potrafi skwitować krótko:

Kreacja Espadon? – toto jest odpowiedzialne za bycie zepsutym do szpiku kości, szmatanistycznym, siejącym mrok, grozę i obier­ki RPGowcem. No ba… jest się tym zepsutym do szpiku kości RPGowcem, nie?

W rubryce „kwiatki” zamieszcza sytuacyjne perełki z sesji:

Sesja systemu autorskiego Espadon (Non Heroic Dark Fantasy)
7 godzina gry, drużyna stoi przed ścianą z litego kamienia
Gracz 1:     MG, a czy w tej ścianie nie ma takiego małego podłużnego otworu, no wiesz, coś jak stacja dysków w komputerze?
MG:           Jest…
Gracz 2:     Mówiłem, żebyśmy nie niszczyli tej płytki. Mówiłem, mówiłem, mówiłem!!!
Gracz 1:     MG, czy nie mogłaś nam powiedzieć 5 godzin temu, że nie mamy po co dalej grać???

W komentarzach do fotografii jachtu manew­rującego przy za­cho­dzącym słońcu, która właśnie zajęła wysokie miejsce w konkursie DeviantArt-u, jakiś zachwycony fo­ru­mo­wicz napisał:

Tindome, to dopiero klasyka jakie światło śliczne

Odpowiedź Tindome jest na­tych­miastowa:

tja… jeszcze jedna „żaglów­ka na rykowisku”…[20]

Kilka miesięcy po sfotografowaniu „żaglówki”, 7 lipca 2007, Ailén jako kapitan, wychodzi w morze na s/y Alf z pierwszym konwentem pod żaglami.

Jest więc nie tylko dowódcą ale i pionierem, swoim zwyczajem potrafi jednak zachować dystans.

Cztery dni przed rejsem, 2 lipca 2007, pisze na forum:

Wszystko zapięte na ostatni guzik: LARP napisany, role przyz­nane, abonament na wiatr wykupiony i tylko ktoś mi zadzia­bał mapy… Cóż, pozostaje zatem „compass that doesn’t point North”.
PS: and the rum is gone…

W wigilię rejsu, 6 lipca 2007, na tym samym forum oznajmia:

Melduję posłusznie:
Plecak zapakowany, wszystko podrukowane, pozałatwiane (mam nadzieję), rekwizyty dobrze opatulone i schowane głęboko (w oba­wie przed WOPistami – bo jakoś nie mam ochoty spowiadać się z ilości posiadanej broni białej…). Banderka Paradoxu w pełnej gotowości…

Z równą swobodą obraca się tak w środowisku żeglarskim jak fandomowym, mimo że oba są od siebie odległe. Podczas naboru chętnych do SeaCon II (2008) na Zawiszy Czarnym – grupa miała być 32-osobowa – gdy kolejny kandydat wahał się i zastanawiał na forum „a ja muszę policzyć urlop i pomyśleć… wrrrrrr”, Ailén odpisuje:

pomyśl, Kotek, tylko jakoś w miarę szybko, pls, bo jeśli odzew z fandomu będzie taki, jak do tej pory, to najzwyczajniej w świecie dam ogłoszenie wśród moich znajomych żeglarzy i wtedy będzie tam dzikie stado osób niezwiązanych z fantastyką.

Poskutkowało. Zawisza wypłynął w rejs z czysto fandomową załogą.

Informacja o przedrejsowym spotkaniu z Januszem Zbierajewskim – kapitanem Zawiszy, budzi wśród nieświadomych żeglarskich obyczajów fantastów konsternację. Na post:

Wszystkich – nie tylko SeaConowiczów – zapraszam na tradycyjne spotkanie przedrejsowe, 30 czerwca (poniedziałek) w Tawernie tuż za Horyzontem, startujemy o 1900-2000.
Uprzedzając ewentualne pytania:
1. nie, nie można tego zorganizować w inny poniedziałek, bo Kapitan Zbierajewski wyjeżdża z Wawy
2. tak, później możecie się zwinąć do px – to nie jest daleko.

reakcje są podobne:

Czy będzie trzeba zadawać mądre pytania (albo chociaż głupie), czy wystarczy tylko być i pić alkohol? A o czym na takim spotkaniu się rozmawia? Czy kapitan będzie się z nami siłował na rękę? Albo uczył wiązać „ósemki”? Powiedz no powiedz.

Ailén odpowiada:

a nie możecie póki co po prostu siedzieć i robić dobre wrażenie?
na haiku będzie czas w morzu (wiecie, zachody słońca, samotne kobiety oparte o reling wpatrzone w dal, dobiegający z kambuza zapach smażonej cebuli…)

W korespondencji posługuje się awatarem, którym jest zdjęcie „Wings of Sirus”[21]. Anielskie skojarzenia, które mogli mieć kandydaci do rejsu morskiego, kontruje podpis „Bogowie czuwają nad półgłówkami”, uzupełniany przez hasło ze stopki „Głupcy idą na morze, zaś przepracowana Opatrzność sprowadza ich czasem do portu…”.

Prawdopodobnie fandomowicze byli jednak przyzwyczajeni do żartów swej opływanej koleżanki, która galerię zdjęć z pierwszego SeaConu rozpoczęła tekstem:

Wyruszyli 7 lipca. Przez długich siedem dni, smagani wichrem, pośród burz, ataków groźnych piratów i morskich potworów zmagali się z żywiołem. Teraz wrócili, by o tym opowiedzieć. SeaCon 2007. Jedyna taka wyprawa. Jedyny konwent, na którym przeżycia są gwarantowane, ale przeżycie już nie.

Krytykować potrafi bezlitośnie, ale rze­czo­wo. Jej krytycyzm koncentruje się na istocie zagadnienia, a nie na osobach. Potra­fi też rozła­dować napiętą sytuację. Gdy dyskusja na forum Paradox Cafe robi się zbyt gorąca, łagodzi od razu:

Słońce, nie bierz tego tak bardzo do siebie…
Pytałeś o zdanie, to powiedziałam Ci, co o tym myślę ja.
Inni pewnie będą myśleć inaczej.
Buziak…
Ailén

Ripostuje szybko. Ktoś na forum DeviantArt zadał pytanie z półki „błyskotliwe inaczej”:

A właściwie co Ty robisz na morzu będąc Warszawianką? : P

na co Tindome:

pływam, psze Pani… i już 11 rok nie mogę się odkochać od morza…

Nie zawsze bywa aż tak delikatna.

W sztywnym środowisku medycznym – powiedzmy sobie szczerze – Jagoda absolutnie się nie odnajdy­wała, choć oczywiście starała się tego nie okazywać. Jako że nie była lekarzem, była traktowana z góry. W sprzeczce z pewnym rezydentem, czyli lekarzem po studiach, jeszcze bez specjalizacji, który użył argumentu „ja wiem lepiej, bo jestem doktorem” zgasiła rozmówcę natychmiast:
– Nie. Ty jesteś lekarzem. Doktorem jestem ja.

Grono znajomych i przyjaciół Jagody łączy ludzi z różnych branż i środowisk. Wspólnym mianownikiem światów, w których się obraca, jest żeglarstwo. W rejsach towarzyszą jej nie tylko fandomowicze, ale i lekarze, z którymi wypływa w kilkutygodniowe rejsy.

Dr Iwona Grobel, koleżanka Jagody z Centrum Psychoprofilaktyki i Terapii „Psychomedica”:

Zaczęłyśmy się poznawać dopiero po kilku latach pracy w tym samym ośrodku. Z początku podchodziłam do niej z dystansem, bo strasznie rwała się do pracy z pacjentami, a była bardzo niedo­świad­czona. Ale przyglądałam się Jej rozwojowi zawodowemu i z czasem nabrałam do Niej zaufania. Zaczęłyś­my prowa­dzić wspólnie trzech pacjen­tów – ja od strony lekarskiej, Jagoda od psychoterapeutycznej. Bardzo byłam z tej współpracy zadowolona. Pacjenci też. Oni bardzo przeżyli śmierć Jagody. Do dziś nie przeszli pod opiekę innego terapeuty. […] Wiem od rejestratorek, że była bardzo uczynna i obowiąz­kowa. Bez ma­ru­dzenia przyjeżdżała zawsze, kiedy była potrzebna. […] Zaczęłyśmy się lubić. Sporo rozmawiałyśmy. W wolnych chwilach nawet fajnie nam się gadało, nie tylko na zawodowe tematy.

Nie spotkałyśmy się nigdy prywatnie we dwie poza pracą, jak to się zdarza z innymi (wspólne zakupy, kawa, kino, spacer, wizyty w domu). Ale spotykałyśmy się w większym gronie na towarzyskich spotka­niach naszego zespołu – wigilijnych, wielkanocnych, a także gdy po prostu spontanicznie skrzyk­nę­liśmy się do pubu na piwo. Byłyśmy razem na bankiecie podczas jakiejś konferencji w Zakopanem. Kiedyś umówiliśmy się w kilka osób w domu, a w zasadzie w ogrodzie jednej z koleżanek, żeby co prawda omówić pewien projekt, ale w swobodnej atmosferze przy pysznym jedzeniu i gadaliśmy nie tylko o pracy.

Pozostał mi po Niej kwiatek doniczkowy. Pewnego dnia Jagoda stwierdziła, że w poradni przy­dałoby się  więcej kwiatów. Jeden, mały, przy­wiozła sama. Drugi, bardzo duży, przy­wioz­ła z pomocą Taty. Ten duży nadal stoi w jed­nym z gabinetów. Mały zaczął marnieć więc zabrałam go niedawno do domu, żeby go uratować. Na razie mi się to uda­je ale jeszcze nie jestem o niego spokojna. Jakiś czas po przywiezieniu dużego kwiatka, Jagoda dowioz­ła donicę, którą sama kupi­ła i włas­noręcz­nie ten kwiat przesadziła. Do dziś mówimy na niego „kwiat Jagody”.

Nie waha się prezentować odmienności swego punktu widzenia nawet, gdy chodzi o osobiste upodobania. Na forum fandomowym, w wątku „TOP 10, best i most czyli najlepsze książki ever”, wymienia zestaw ma­ło popularnych lek­tur licealnych, z kanonem Mickiewiczowskim („co do opisów przyrody to abso­lut­nie boski jest opis ma­tecz­nika w Panu Tadeuszu”), „Utworami zebranymi” Słowackiego, nowelą Orzesz­kowej i roman­sa­mi Rodziewiczówny na czele. Fantastyki na jej liście niewiele – Tolkien, Andersen i „Gniazdo światów” Huberatha – co tłumaczy krótko:

Fantastyką więcej niestety nie sypnę – z założenia unikam, poza tym większość z niej jakoś do mnie nie trafia.

Zdaje sobie sprawę, że idzie pod prąd, nie tylko dlatego, że podobnego zdania na temat fantastyki trudno się spodziewać po jednej z głównych animatorek fandomowego światka. Koleżance, która – widać zachęcona przykładem – czyni podobne wyznanie („Chłopów przeczytałam i polecam. Z wypie­kami na twarzy czytałam. Ale – jak wiadomo – ja dziwna jestem.”), odpowiada:

Nie jesteś dziwna – ja również przeczytałam ich od deski do deski i regularnie do tej książki wracam (podobnie jak do Nad Niemnem, LalkiKroniki Thietmara). Tylko nauczyłam się nie przyznawać do tego…

Stremowana czekającym ją za kilka dni egzaminem z języka niemieckiego, który był jednym z wa­run­ków uzyskania doktoratu, w blogu na stronie DeviantArt przyznaje się do czegoś innego:

Niedziela, 15 marca 2009, 10:46
Nastrój:                 tęsknota
Słucham:               Norah Jones: Come Away With Me
Czytam:                powinnam powtarzać niemiecki, ale…
Piję:                      rooibos z cytryną

Cztery dni przez bardzo ważnym (i dość trudnym ze względu na specyficzne naukowe słownictwo) egza­minem z niemieckiego, odwiedziłam przypadkiem księgarnię. I – zupełnie przypadkowo – kupiłam sobie kilka książek, inter alia podręcznik o starożytnym Egipcie. W domu zaczęłam czytać, a ponieważ zapom­niałam znaczeń kilku hieroglifów, otworzyłam jeden ze słowników. A tam przede wszystkim znalazłam moją starą odręczną notatkę z przekładem hymnu świątyni Amona-Ra:

Dusza jest przysłoniętym światłem.
Zaniedbywana,
przyćmiewa się i gaśnie,
Namaszczona wszakże świętymi olejami miłości,
rozpala się
i płonie jak lampa nieśmiertelna
[22]   

I tą strofą chcę się dziś podzielić z Wami wszystkimi.
Egzamin mam w najbliższy czwartek, 19 marca. Życzcie mi szczęścia – po raz pierwszy zaczynam się denerwować przed egzaminem z niemieckiego.
PS2. Nie, nie jestem zawodowym egiptologiem, po prostu uwielbiam tę starożytną kulturę.
PS3. Tak, SirShark, to był naprawdę przypadek – autobus mi uciekł, a Księgarnia Prusa jest na wprost przystanku.[23]

Tindome o sobie pisze niewiele. W blogu DeviantArt prawie w ogóle nie wspomina swej działal­noś­ci w RPG-ach, ale o morzu i żeglowaniu mówi więcej i jakby bez skrępowania. Zamieszcza angielskie tłumaczenie „tryp­tyku mor­s­kiego” z Sonetów krymskich. „Nie może się odko­chać od morza” nawet wtedy, gdy między wierszami przewija się wątek tęsknoty za stabilizacją i ży­ciem rodzinnym.

Pod datą 24 kwietnia 2010 notuje:

W ostatnich kilku tygodniach spotkałam kilkoro przyjaciół z dawnych dni. Spotkanie z takimi ludźmi jest zawsze pewną zagadką. Zaczynamy od formułek „jak się masz”, „kopę lat, co słychać” i rozmowa jakoś idzie. Kilka razy po takim wstępie przyjaciele mówili: „wow, nie sądziłem że aż tak się zmieniłaś”.
A ja spostrzegam (z pewną zgrozą) że niektórzy z nich nie zmienili się wcale i jacy byli 10 lat temu, tacy są i teraz. Myślą bez umiejętności adaptacji, są wciąż buntownikami z poczuciem wielkiej przegranej. Jest to ok w przypadku nastolatka, ale nie dorosłych, którzy sami są rodzicami. Zastanawiam się, jak to moż­li­we, że przez 10 lat niektórzy ludzie w ogóle nie zmienili sposobu życia. A jeśli nawet zmienili, to nie na tyle, by mieć życie spokojne i ustabilizowane.
Wierzę, że zmiana jest czymś naturalnym i potrzebnym, jeśli chce się mieć dobre życie. I nie ma to nic wspólnego z moim zawodem – to mój nowy (dorosły) sposób myślenia.[24]

Zmiany i stabilizacja – co prawda,  jak większość tego, co dotyczyło Jagody, w niezbyt konwencjo­nal­nym wydaniu – wydawały się być blisko.

Jagodę poznałem na Nordconie 2008. Od razu zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Po konwencie nawią­zaliśmy kontakt mailowy. Na początku stycznia przyjechałem do Warsza­wy – na krótko, konferencja. Oczywiście spotkaliśmy się. Rozmawialiśmy całą noc. Jagoda oddawała wów­czas pracę doktorską do re­cenzji. Ja byłem wtedy na początku tej drogi – tuż przed otwarciem przewodu. Dosko­nale rozumiałem wszyst­kie trudności i komplikacje jakie napotykała. Utwierdziłem się w przekonaniu, że Jagoda jest kimś absolutnie wyjątkowym, i że 300 km to wcale nie tak daleko… W ciągu następnych tygod­ni bywałem w War­sza­wie co weekend, wkrótce też Jagoda przyjechała z rewizytą. Od tego czasu każdy wolny weekend spędzaliśmy razem – u niej, u mnie, bądź na jakimś wspólnym wyjeździe. Podróżo­wa­liśmy na tyle inten­sywnie, na ile pozwalały nam obowiązki i fundusze. Konwenty, spływy kajakowe, wy­jazdy do znajomych w różne zakątki Polski… Ustaliliśmy, że co roku w grudniu będziemy wyjeżdżać w jakieś ładne, ciepłe miejsce. Za pierwszym razem wybór padł na Wyspy Kanaryjskie – tydzień rejsu na s/y Crystal, tydzień zwie­dzania wyjątkowo pięknej i nieobleganej przez turystów Gomery. Rejs ten był w sumie moją inicja­tywą – uparłem się, żeby popłynąć z Jagodą na morze. Siłą rzeczy nie mogliśmy wybrać się na żaden z pols­kich żaglowców – rozdzieliłaby nas hierarchia, a chodziło przecież o wspólne spędzenie czasu. Zdecy­do­waliśmy się na ten mały jacht. Rejs się udał, a obfitujący w przygody i niespo­dzian­ki tydzień na Gomerze zaowocował mnóst­wem wspaniałych wspomnień. I zdjęć.
Rok później polecieliśmy do Andaluzji. Bez szczegółowego planu podróży, Jagodzie bardzo spodobała się taka forma wyjazdu – dużo improwizacji i żadnych zmartwień. Krótko przed wyjazdem obroniłem dok­to­rat  i tym samym nic już nie stało na przeszkodzie, byśmy w końcu mogli zamieszkać razem.
Pamiętam, jak w noc sylwestrową, w Kadyksie na plaży, podczas ustalania dalszych planów na wieczór, Jagoda zapytała: – I co teraz? Odpowiedziałem: – Jak to co? Teraz będziemy żyli długo i szczęśliwie.
Nie przypuszczałem, jak bardzo mogę się mylić.

 

*   *   *

 

Ulubionym cytatem Jagody była „Litania Przeciwko Trwodze” zakonu Bene Gesseritt, istnie­ją­cego w świecie Diuny stworzonym przez Franka Herberta:

I must not fear. Fear is the mind-killer. Fear is the little-death that brings total obliteration. I will face my fear. I will permit it to pass over me and through me. And when it has gone past I will turn the inner eye to see its path. Where the fear has gone there will be nothing. Only I will remain.[25]

[Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unices­twie­nie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, odwrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja. (tłum. Jerzy Łoziński)]

Przyjaciele, koledzy, współpracownicy, a nawet ci, którzy znali Jagodę tylko z opo­wieści, żegnali ją pełni smutku i niedowierzania, bo odeszła niespodziewanie.

Dr Joanna Wilkowska-Chmielewska:

Do tej pory mam telefon do Jagody w mojej komórce. Nie wiem, co mam z nim zrobić – przecież go nie skasuję. Ostatniego sms’a wysłałam jej z zaproszeniem na oblewanie mojego doktoratu. Niestety nie zdą­ży­ła już mi odpowiedzieć… Przedtem miała być na obronie – nie dotarła.

Przyjechałam do szpitala 25 lutego. Złapała mnie koleżanka na dziedzińcu mówiąc, że Jagoda zmarła poprzedniego dnia. Początkowo nie wiedziałam, o co chodzi, potem zaczęłam zadawać sobie pytanie, kto może robić tak głupie żarty. Przecież śmierć Jagody była zupełnie nie na miejscu, w nieodpowiednim mo­mencie. Wreszcie zaczęło jej się wszystko układać w życiu. Dlaczego musiała umrzeć?

Jagoda nie była moją przyjaciółką. To co nas łączyło można nazwać jakąś lepszą, głębszą znajomością. Na przyjaźń było trochę za mało czasu….

W mojej opinii Jagoda jest ogromną indywidualistką – piszę jest, bo taka na zawsze zostanie w mojej pamięci. Robiła tak wiele rzeczy, miała przy tym czas dla wszystkich.

Moja znajomość z Jagodą „zacieśniła się” w czasie pisania doktoratu. Obie się z tym zmagałyśmy w zbli­żonym okresie. Jagoda obroniła się wcześniej i to właśnie ona dopingowała mnie potem, żeby wszyst­kie­go nie rzucić. Wiele razy rozmawiałyśmy o jej przejściach, o tym jak szlifowała swoją pracę, o tym ile nasłu­chała się niepochlebnych opinii. Potem się pięknie obroniła, praca została wysoko oceniona przez recenzentów, a na koniec Jagoda mi powiedziała: „wiesz, wstydzę się mojego doktoratu – teraz napisałabym go lepiej.”

Mam wrażenie, że była perfekcjonistką. Przy ilości zajęć które miała to jest aż niemożliwe. Praca w kli­ni­ce, pisanie rozprawy, praca w dwóch poradniach. No i jej zainteresowania. Myślę, że wzbudzała nimi zazdrość wielu osób. No bo jak jedna osoba, która robi karierę naukową żegluje, interesuje się fantastyką, grami, uczest­niczy w konkursach i robi piękne zdjęcia.

Kilka lat temu spotkałam Jagodę w dzień Wszystkich Świętych na Powązkach. Zgrabna, wysoka blon­dynka z rozpuszczonymi włosami biega i fotografuje anioły…

Potem pokazała mi swoje zdjęcia. Były cudne.

Nie chcę, aby to, co piszę, było odebrane jako przesłodzone epitafium o Jagodzie, ale w moim przekona­niu jest niewiele osób takich jak ona. Jagoda była po prostu dobra, serdeczna. Można było ją zapytać o wszystko. Stawała na głowie, żeby pomóc. Była spokojna, wyważona. I miała bez liku zainteresowań. Pamiętam jak opowiadała mi o pla­no­wa­nym wyjeździe do Petry. Było w niej tyle pasji, była ciekawa świata, ludzi i taka otwarta. Szkoda, że miała tak mało czasu.

 

Współtowarzyszka rejsów napisała o niej białym wierszem:

na pierwszy rzut oka odebrałam ją jako introwertyka i prymuskę
miała swoje wyrobione zdanie i nie dopuszczała innych rozwiązań
trochę nieufna i tajemnicza
miałam wrażenie

że patrzy na mnie dziwiąc się, że można być normalnym
i szczerym
że nie trzeba zakładać masek

wydaje mi się, że w swym perfekcjonizmie
kontrolowała wszystko, nawet swoje uczucia
być może chciała podważyć to nasze przeświadczenie społeczne,
że kobiety są słabe
i udało się jej
była przecież kapitanem

wierzyła w siebie cały czas
i nie pozwoliła
by ktokolwiek stanął jej na drodze, gdy
realizowała swoje pasje

tego można się od niej uczyć: zawziętości, uporu, konsekwencji

mam nadzieję, że tam w niebie jest już sobą
że nie musi się bać, ani niczego udowadniać

 

Jeden z przyjaciół-żeglarzy pożegnał Jagodę tekstem piosenki Jerzego Porębskiego.  Dołączamy się do tego pożegnania:

No to jej cichutko zaśpiewajmy…

Skąd się tu wziąłeś Biały Żeglarzu
Pośród wielkiego, wielkiego morza?
Kto Ci otworzył nieba i wody przestworza?
Kto Cię przekonał do wielkiej głębi
Albo poplątał Ci życia ścieżki,
Żeś sam zapłynął w świat, gdzie licho nie śpi?

Odpocznij sobie, idzie sztorm,
Zacumuj jachtem po zawietrznej,
Niech Ci się nocą przyśni dom –
Tam będzie ciszej i bezpieczniej…

Czemuś odpłynął Biały Żeglarzu
W sztorm nadchodzący z wielkiego morza?
Czemu-żeś wybrał ten rejs samotny w przestworza?
Czemuś odpłynął po chwili wytchnienia
Na szlak, co wiedzie prosto przed siebie,
W obce żywioły, co rządzą morzem i niebem?

Wróć nim się fala w głąb otworzy
I zniknie ślad po twojej łodzi.
Wkrótce ucichnie wiatr i morze,
Wkrótce się przecież wypogodzi.
Lecz nie zawróci już Żeglarz Biały,
Znów odzyskały go przestworza
I gdzieś tam kiwa się na jachcie w hamaku z morza…

 

 Listy i informacje autorowi nadesłali (podziękowania!):
Piotr W. Cholewa, Aneta Cichacka, Michał Gniot, Iwona Grobel, Augustyn Surdyk, Jerzy Szeja, Joanna Wilkowska-Chmielewska

oraz pragnący zachować anonimowość przyjaciele i współpracownicy Jagody z fandomów fantastycznych, rejsów i placówek medycznych.

 

Kazimierz Robak
7 grudnia 2019
Pierwsza publikacja: ŻR, 15 września 2011
Autorzy i źródła fotografii (jeśli znani/znane) – w nazwach plików zdjęciowych. Pozostałych przepraszamy i w przypadku ustalenia natychmiast uwzględnimy.


[1] RPG – Role-Playing Game; gra fabularna (inny termin to „gra wyobraźni”), stwarzająca świat w wyobraźni grających, którzy wcielają się w role fikcyjnych postaci. Scenariusz jest znany jedynie postaci zwanej Mistrz Gry, zachowanie graczy jest impro­wizacją w sytuacjach opisywanych przez Mistrza, odgrywajacego rolę autora, reżysera i narratora.

[2] Samodzielny Wojewódzki Zespół Publicznych Zakładów Psychiatrycznej Opieki Zdrowotnej w Warszawie;
Nowowiejska 27, 00-665 Warszawa.

[3] Fandom [amerykanizm, od fan (wielbiciel) + -dom (przyrostek oznaczający m.in. zbiorowość)] – ogólnie: określe­nie grupy osób interesujących się jakąś tematyką. W j. polskim używany przeważnie w zawężonym znaczeniu: grupa osób inte­re­su­ją­cych się fantastyką lub szczegółowo: fantaści zrzeszeni w klubach i innych społecznościach (np. fora internetowe) połą­czeni więziami koleżeńskimi i hobbystycznymi <http://fandom.eu/2009/slowniczek/> <http://pl.wikipedia.org/wiki/Fandom>

[4] w staroirlandzkim ‘wyspa’ <https://pl.wiktionary.org/wiki/ailén>

[5] Wg J. R. R. Tolkiena tindómë w języku quenya (szlachetny język elfów) to ‘twilight’ moment, w którym gwiazdy zaczynają gasnąć ‘jutrzenka’ albo (arch.) ‘jutrznia’.

[6] Instytut Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

[7] Konwent (ang. convention), często potocznie: kon – zjazd fanów fantastyki, literatury, filmów, gier fabularnych, komiksów, mangi i anime. Bardzo często konwenty nie są czyste tematycznie, lecz składają się z połączenia powyższych działów. Konwent zazwyczaj odbywa się według przygotowanego programu, złożonego z prelekcji przedmiotowych, spotkań ze znanymi osobistościami danej zbiorowości, wydarzeń artystycznych i innych atrakcji. [wg <http://dagajew.eu/index.php?/category/konwenty> 2019-12-03]

[8] s/y Alf – dwumasztowy stalowy jacht pełnomorski typu J-80 (konstrukcja: Henryk Kujawa i Józef Szymański, 1967), zbudo­wany w 1969 roku w Stoczni Gdańskiej. Dł. 13,5 m (44.3 ft.), pow. ożagl. 80 m kw. (861 sq. ft.), typ ożaglowania – jol; maks. liczba członków załogi – 10 osób.

[9] Konwent organizowany corocznie przez Śląski Klub Fantastyki, na którym spotykają się fani literatury fantastycznej przede wszyst­kim z pisarzami i tłumaczami działającymi w Fandomie. Tradycyjnie organizowany jest na terenie Wojewódzkiego Par­ku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie. Przeważnie rozpoczyna się w piątek po Bożym Ciele i zazwyczaj trwa trzy dni, do popo­łud­nia w niedzielę. W trakcie konwentu we wszystkie trzy dni twórcy i fani wygłaszają referaty związane z pewnymi zagadnieniami ze świata fantastyki, jak np. Wojna płci w fantastyce. Zwyczajowo po wygłoszeniu piątkowych referatów otwierany jest bankiet, podczas którego przyznawane są Śląkfy (nagrody ŚKF) oraz Złoty Meteor (antynagroda) dla osób związanych z fandomem. Corocznie oprócz referatów organizowane są imprezy towarzyszące, jak LARP-y czy wizyta w planetarium znajdującym się na terenie parku. Na Seminarium tradycyjnie odbywa się spotkanie rady Fandomu. [<http://dagajew.eu/index.php?/category/konwenty> 2019-12-03]

[10] Polcon – najstarszy polski konwent fanów fantastyki, w założeniu największy i najważniejszy, ogólnopolski. Co roku odbywa się w innym miejscu, organizowany przez lokalny klub fantastyki. Podczas Polconu wybierani są co roku laureaci literackiej nagrody im. Janusza A. Zajdla. Tradycją Polconu są goście honorowi, w kategoriach twórca, wydawca, fan, popularyzator. Tradycją są również goście zagraniczni, na mniejszych imprezach rzadko się pojawiający ze względu na ograniczenia finansowe. [<http://dagajew.eu/index.php?/category/konwenty> 2019-12-03]

[11] Nordcon, a właściwie Konwent Polskich Klubów Fantastyki Nordcon – ogólnopolski zlot miłośników fantastyki organi­zo­wany przez Gdański Klub Fantastyki. Od innych imprez tego typu wyróżnia się pewną elitarnością, gdyż uczestniczyć w nim mogą jedynie osoby zrzeszone w klubach fantastyki lub polecone przez kogoś zrzeszonego. Jest traktowany w fandomie jako impreza towarzyska, chociaż zawiera wszystkie elementy typowego konwentu: panele dyskusyjne, konkursy, pokazy filmowe itd. Co roku organizatorzy nadają imprezie inny motyw przewodni, najczęściej starając się przenieść uczestników w realia świata wykreowanego przez najbardziej znane utwory fantastyczne. Odbywa się w początkach grudnia w Jastrzębiej Górze. [<http://dagajew.eu/index.php?/category/konwenty> 2019-12-03]

[12] Tricon to nazwa zbiorcza równoległych konwentów, które w 2010 odbyły się wspólnie w Cieszynie. „Eurocon 2010 został nazwany Tricon [gdyż] jest łączonym przedsięwzięciem trzech fandomów: czeskiego, polskiego i słowackiego, jak również trzema równoległymi konwentami: Parconem, Polconem i Euroconem.” [<http://fandom.eu/impreza/tricon/> 2011-09-15]

[13] Zin, fanzin (od ang. fan magazine) – czasopismo tworzonego przez osobę bądź grupę osób – miłośników jakiegoś tematu –skie­rowane do odbiorców podzielających owe zainteresowania. Ziny wydawane są własnym nakładem, najczęściej nieregu­lar­nie i dystrybuowane zazwyczaj w obiegu niezależnym.

[14] Inkluz – magazyn internetowy poświęcony grom fabularnym (RPG), karciankom i systemom bitewnym, wydawany w latach 1999-2005. Inkluz (od dawna już zahasłowany) był jednym z największych archiwów artykułów poświęconych grom fabularnym.

[15] Poltergeist – największy polski serwis poświęcony ogólnie pojętej fantastyce – grom fabularnym (RPG), książkom, filmowi, komiksowi, grom planszowym etc. <http://polter.pl/>

[16] PBEM (ang. Play By e-Mail) – gra fabularna RPG) rozgrywana przez Internet.

[17] Espadon, hispadon – dwuręczny miecz (dł. do 180 cm, w tym dł. głowni do 150 cm), używany w XV wieku i 1 poł. XVI w. Był na uzbrojeniu piechoty z przeznaczeniem do walki z formacjami pikinierów i halabardników, wobec których inne bronie nie były skuteczne. <http://pl.wikipedia.org/wiki/Espadon>

[18] IRC (ang. Internet Relay Chat) – rozmowa za pośrednictwem internetu na tematycznym lub towarzyskim kanale komunika­cyj­nym, z osobami aktualnie podłączonymi do tego samego kanału.

[19] Miesięcznik – biuletyn Śląskiego Klubu Fantastyki. nr 189, marzec 2011, str. 4.

[20] Fotografia przedstawia s/y Jaster, jacht typu Carter 30, zbudowany w 1976 w Morskiej Stoczni Jachtowej, Szczecin. Przezna­czo­ny głównie do żeglugi po morzach zamkniętych w rejonie P20, choć sprawdzający się i na oceanie (por. s/y Bagatela). Dł. 9,15 m (30 ft.), pow. ożagl. 36 m kw. (387.5 sq.ft.); typ ożagl. – slup; maks. liczba członków załogi – 6 osób.

[21] Wings of Sirus by someday-evermore. DeviantArt.

[22] The soul is a veiled light. / Neglect it, / and it will dim and die. / Fuel it with the sacred oil of love, / and it will burn / with an immortal flame. Tekst angielski za: Brown, Brian. The Wisdom of the Egyptians. New York: Brentano’s, 1923, str. 278. Przekład polski – Róża Centnerszwerowa.

[23] Tłum. – kr. Tekst w oryginale po angielsku (zachowano oryginalne brzmienie i pisownię):
Sun Mar 15, 2009, 10:46 AM; Mood: Longing. Listening to: Norah Jones: Come away with me. Reading: should be my German revision, but… Drinking: roiboss with lemon
Four days before an very important (and quite difficult, ‘cause of special and scientific vocabulary) German language exam I accidentally visited a bookshop. And totally accidental I bought me few new books, inter alia “Classic Egyptian Handbook”. At home I start to read it, and ‘cause I forgot some meanings of hieroglyphs I opened one of my dictionaries. On the 1st site I found my old hand-written note – translation of a Hymn at the temple of Ammon-Ra: […]
And that verse I wish to share with all of You tonight. PS: The exam is on comming Thursday, 19th March. Wish me luck, it’s the 1st time I’m getting nervous by German language exam. PS2: No, I’m not a professional Egyptologist, I just love this ancient culture. PS3: Yes, it was really by accident – I missed my bus and the Prus bookshop is just next to the station…

[24] Tłum. – kr. Tekst w oryginale po angielsku (zachowano oryginalne brzmienie i pisownię): In past few weeks I met some of my friends from yesterdays. Meeting those people is always little enigmatic. We start with some safe phrases like “how do you do” or “long time no see, what happened with you” and then somehow it works. Few times after this kind of conversation my friends said “wow, I didn’t expect you had changed so much”. I see (with little horror) that some of them didn’t change at all, at so, as they were 10 years ago – they are now. They think in maladaptive way, they are still rebellious with a great feeling of lost. And it’s OK for a teenager, but not for the adults, who are already parents too. I wonder how it is possible, that during 10 years some people didn’t change their way of life. Or changed it, but not enough to have peaceful, stable life. I do believe change is something natural and necessary, if you want to have a good life. And it have nothing to do with my profession – it’s my new (adult) way of thinking.

[25] Herbert, Frank. Dune. New York : Ace, Berkeley Books, Penguin Putnam Inc., 1990, p. 8. Pierwsza powieść z cyklu Kroniki Diuny, uka­zała się w latach 1963-1964.

►►► Niepełny zestaw publikacji i wystąpień Jadwigi A. Przybyłowskiej („Ailén”)

 


► Żeglujmy Razem – powrót na Stronę Główną