Dzień 47., poniedziałek, 2015-01-05

Dane z Iridium:
22:08 UTC
12°17’5″ N; 054°19’55” W

Trudna żegluga. Niby baksztag, więc ktoś z zewnątrz powie: spinaker. Ale na takich falach, jakie mamy, spinaker może nawet złamać maszt. Nie mówiąc o tym, że na pierwszej lepszej fali, a były i takie do 15 stóp, jacht wyostrzy – i leży.

Z uwagi na kłopoty z brudnym paliwem staramy się jak najszybciej dopłynąć do lądu. Wiatr wieje ze wschodu, kurs jest zachodni. Ciężko płynąć na żaglach fordewindem, bo raz – jest duża fala, dwa – w ogóle ciężko się pływa fordewindem, jeśli nie jest to żaglowiec rejowy.

Utrzymujemy pełny baksztag. Autopilot czasem nie nadąża za falą i „strzelają” żagle.

Kolejnym  kłopotem są mapy. Mapy elektroniczne wyparły papierowe. W każdym porcie biegałem po sklepach – map papierowych nie ma. Na Teneryfie znalazłem – ale wyłącznie Wysp Kanaryjskich. Mapy dowolnego rejonu można oczywiście zamówić w Admiralicji Brytyjskiej, ale to trwa.

No i teraz, w obliczu zaciemnienia, zastanawiam się, jak zorganizować nawigację. Wszystkie urządzenia, które mamy, potrzebują prądu. Nie mamy map papierowych ani sekstantu – gdy zabraknie prądu będziemy, krótko mówiąc, ugotowani.

Codziennie filtrujemy paliwo. Dla mnie i Ediego czyszczenie filtrów, przelewanie i wdychanie oparów diesla jest już od dawna męczące.

 

Dzień 48., wtorek, 2015-01-06

Dane z Iridium:
13:35 UTC
11°44’55” N; 055°43’1″ W

 

Dzień 50., czwartek, 2015-01-08

Dane z Iridium:
10:09 UTC
11°9’37” N; 060°12’16” W

Scarborough, Tobago – koniec przejścia przez Atlantyk.

Wejście do Scarborough: 11:00 LT (15:00 UTC).
16:00 LT – przeszliśmy do Sandy Bay, na zachodnim cyplu wyspy i tam stanęliśmy na kotwicy.

Na Tobago zaszliśmy z kilku przyczyn.

Raz – mimo patentu ze zbiornikiem rozchodowym z pojemnika plastikowego – silnik co rusz gasł.

Dwa – chciałem się tam odprawić, żeby później, na Trynidadzie, już mieć odprawę z głowy, bo sądziłem, że na Tobago odprawa będzie krótsza i łatwiejsza. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że na Trynidadzie, zwłaszcza w marinie Peake, odprawa będzie szybka i profesjonalna. Ale na Tobago też było ekstra, może tylko trochę więcej się nachodziłem. W dodatku po dwudziestu dniach na morzu wszyscy byli zadowoleni z możliwości zejścia na ląd. Poza tym – kiedy bym miał drugą okazję, by być na Tobago?

Powód trzeci i najważniejszy to nawigacja. Chaguamaras leży w północno-zachodnim rogu wyspy Trynidad nad zatoką Paria. Żeby tam wejść z północy, czyli z Morza Karaibskiego, czyli właśnie z Tobago, trzeba przejść przez cieśninę między półwyspem Paria wystającym z Wenezueli w kierunku wschodnim a wyspą Trynidad. Cieśnina nazywa się Bocas del Dragón i jak się to przetłumaczy – Pyski Smoka – to już wszystko wiadomo. Są tam cztery spore wyspy, między nimi jakieś skały, wysepki mniejsze. Koło Tobago byliśmy o takiej porze, że gdybym poszedł prosto na Trynidad, musiałbym przechodzić Bocas del Dragón w nocy.

Elektroniczne mapy, które mieliśmy na pokładzie, od razu w Marsali na Sycylii pokazały, że nie wolno im wierzyć: gdy jacht akurat był w główkach portu, na mapie cięliśmy równo przez falochron. Oczy przecierałem, bo tu – widzę, że jesteśmy pośrodku farwateru, a tu – kurs przez beton. Widok był przerażający, a nauka jedna, wiadomo jaka: na otwartych akwenach mogę na tych mapach pływać, a na akwenach zamkniętych – tylko w dzień, bo nie wolno nigdy-przenigdy wchodzić do nieznanego portu na elektronicznych mapach.

I to jest dobra zasada. Owszem, wchodziłem w nocy do Malagi, ale wejście do niej znam na pamięć z praktyki, bo że z locji to jasne.

 

Dzień 52., sobota, 2015-01-10

04:00 LT (08:00 UTC) – wyjście z Sandy Bay, Tobago. Kierunek: Trynidad
13:00 LT (17:00 UTC) – kotwica na redzie Chaguaramas, Trynidad

 

 Dzień 53., niedziela, 2015-01-11

15:00 LT (19:00 UTC) – cumowanie do kei centrum jachtowego Crews Inn.

Tu najpierw okazało się, że nie da rady podłączyć prądu do łódki. Był elektryk z mariny i wytłumaczył, że się nie da. Problemy z fazami.

Kolejnym problemem był przeciek wody słonej do zęzy. Z tym przeciekiem borykamy się od kilku tygodni. Nikt na jachcie nie zostaje, więc nastąpiła zmiana planów i  właściciel zdecydował, by jacht wystawić na brzeg.

Pojechałem wtedy do Peake Yacht Services, gdzie mają dźwig podnoszący 150 ton, umówiłem termin slipowania.

W marinach i we wszystkich urzędach – pełen profesjonalizm. Nie spotkałem jeszcze tak profesjonalnych ludzi, jak na Trynidadzie. To, jak obsłużyli nas w Peake – marzenie.

Zwłaszcza, że roboty papierkowej było sporo. Dostarczyłem nasze papiery: lista załogi, paszporty, rejestracja jachtu, plany jachtu. Wypełniłem papiery miejscowe.

Wejście do doku jest trudne: trzeba iść na wstecznym, mały prześwit, boczny wiatr, boczny prąd, a nasz ster strumieniowy słabo działa już od początku rejsu.

Szefową biura jest Patrycja. Pytam, czy mają kogoś, kto takim jachtem wjedzie do doku. A ona na to:

– Słuchaj. W tym doku tylu skipperów porysowało jachty, że my nie bierzemy za to żadnej odpowiedzialności. Musicie sobie sami znaleźć kogoś, kto wam go wprowadzi.

– Nie musimy nikogo znajdować – mówię – bo ja nim wjadę, ale chciałem już polecieć do domu, bo moja robota się skończyła.

A Patrycja:

– No to właściciel będzie miał kłopot, bo tak między nami: nie znam nikogo, kto by się podjął manewrować tu 30-metrowym jachtem. Więc może byś został?

Zostałem.

 

Dzień 57., czwartek, 2015-01-15

Chaguaramas, Trynidad

Wpłynąłem do doku dość łatwo. Nie było silnego prądu ani wiatru. Jeden z obsługi dźwigu podszedł do mnie.

– Ciekawe – powiedział. – Tu zawsze jest jakaś zadyma: jakieś liny latają, jakieś krzyki, jakaś panika. A ty sobie spokojnie wpłynąłeś. To dziwne.

I poklepał mnie po plecach z wielkim szacunkiem. A ja pomyślałem, że żartuje.

0800 LT czyli 1200 UMT – rozpoczęło się podnoszenie jachtu w Peake Yacht Services Ltd.

Tak zakończył się rejs.

Tego samego dnia wieczorem doleciałem do NYC.

  

Tekst: Krzysztof Grubecki

Mapy: wg Google Maps (stara wersja)

Na Stronie Głównej:
Caspar David Friedrich (1774-1840): Na żaglowcu
(Auf dem Segler; 1819; olej na płótnie, 71 × 56 cm; Госудaрственный Музей Эрмитaж – Państwowe Muzeum Ermitażu, Petersburg)

 


s/y Spirit of the East

Zbudowany przez                           Aegean Yacht
Miejsce budowy                              Bodrum, Turcja
Rok budowy                                    2006

Projekt kadłuba i takielunku            Yacht & Powercraft Design Services Ltd.
Projekt wnętrza i pokładu                Peter Burnet

Długość                              30,48 m (100 ft.)
Długość po pokładzie         26,60 m (87 ft. 3 in.)
Długość linii wodnej            22,05 m (72 ft. 4 in.)
Szerokość                             6,37 m (20 ft. 11 in.)
Zanurzenie min. / max.         3,10 m (10 ft. 2 in.) / 3,34 m (10 ft. 11 in.)
Wyporność                          86 t

Kadłub i nadbudówki           stalowe
Typ ożaglowania                  kecz

Silnik                                    Caterpillar 3126B, diesel, 321 KM  

Prędkość maksymalna       11 w.
Prędkość na silniku             9-10 w.
Autonomiczność                 2000 Mm
Poj. zbiorników paliwa        4.160 l (1099 gal.)
Poj. zbiorników wody          2.260 l (597 gal.)

 


Wesołych Świąt!

► Żeglujmy Razem – powrót na Stronę Główną