Gdy zdawałem na drugi stopień żeglarski będąc jeszcze nastolatkiem, na egzaminie ustnym zapytano mnie o kapitana Henryka Jaskułę.
– Świat opłynął – odpowiedziałem i na tym zakończyła się moja wiedza.
Wysłano mnie na douczenie, ale w lesie przy Zalewie Sulejowskim douczyć się nie było gdzie. O istnieniu komórkowego telefonu wiedział tylko ten, kto jeszcze go nie wymyślił. Podobnie było z internetem.

 

Henryk uchylił drzwi.
– To naprawdę ty!
Uśmiechnął się, otworzył szeroko drzwi i zaprosił do środka.
– Jak tutaj dotarłeś? Czemu? – próbował ułożyć moją obecność zimą w Przemyślu.
Wypytał, co tam w Nowym Jorku, co i kogo słychać, z kim się ostatnio widziałem, a potem rozpoczęliśmy żeglowanie i wspomnienia. Wspominaliśmy nasz wspólny rejs po Long Island Sound, nasze rozmowy podczas jazdy nocą po Manhattanie, mojego kota i psa.
Henryk chciał znać szczegóły każdego mojego rejsu od chwili, w której ostatni raz się widzieliśmy. Słuchał z uwagą, zadawał szczegółowe pytania.
– Przeszedłeś cieśniny duńskie „Pogorią” – opowiadaj, jak tam teraz jest. Dla mnie to było niełatwe wyzwanie!
Pokazał mi swój dziennik jachtowy, żmudne odręczne notatki, zapisy, wykreślane pozycje. Widziałem go z sekstantem i przenosiłem się wraz z nim na pokład „Daru Przemyśla”.
Ten rejs towarzyszył mu całe życie. Mimo 93 lat pamiętał każdy szczegół, każde spotkanie przed i po rejsie. Mimo, że jachtu już od lat nie było, nigdy nie przestał na nim pływać. I teraz też płynie. Nigdy nie opuścił pokładu.
– Przyniosłeś mi dzisiaj dużo energii. Znowu zobaczyłem i poczułem morze, czuję się młodszy, chciałbym jeszcze popłynąć.
Gdy się żegnaliśmy, uścisnął mnie silnymi rękoma.
– Widzieliśmy się ostatni raz – powiedział.
A ja, schodząc po schodach, grałem twardziela. ■

Krzysztof Grubecki
16 maja 2020
Fragment książki Wyjechałem

Henryk Jaskuła z modelem Daru Przemyśla
Fot. Dariusz Delmanowicz (2008)

 

Henryk Jaskuła w grudniu 2017
Arch. Mieczysław Nyczek

 


► Żeglujmy Razem – powrót na Stronę Główną