Z powodu sytuacji epidemicznej w Nowym Jorku, wywiad z Milanem Svetlikem przeprowadziłam korespondencyjnie. Do zaplanowanego startu Milana, w debiutanckiej wyprawie wioślarskiej przez Atlantyk pozostawał wtedy jeszcze tydzień. Z powodu niekorzystnej pogody termin startu wciąż się przesuwał.
Milan wypłynął we wtorek 26 maja 2020, ale
w sobotę, 30 maja 2020 tuż po północy, musiał rejs przerwać (szczegóły niżej).
Wszystko można śledzić na stronie internetowej <www.milanrows.com> lub w mediach społecznościowych.

 

Milan Svetlik przyjechał do Stanów Zjednoczonych z Czech. Zanim zakotwiczył na stałe w „Wielkim Jabłku” mieszkał w Kalifornii i Luizjanie. Milan ma na swojej łodzi flagę czeską oraz amerykańską. Jego marzeniem jest zostać pierwszym Czechem, który pokona Atlantyk tylko dzięki sile swoich mięśni i wioseł. Jest to jego „American Dream”.

 

Doubravka: Kiedy zajrzałam na twojego bloga, zauważyłam, że prowadziłeś ciekawe życie. Na stronie internetowej przedstawiony jest projekt rejsu oceanicznego kajakiem, trasą z Nowego Jorku w USA do Isles of Scilly w Wielkiej Brytanii.  Umieszczone są tam różne cytaty motywacyjne. Jesteś amatorem różnych sportów wodnych, lubisz podróże i przygodę. Jak byś się sam scharakteryzował?

Milan: Zanim odpowiem na pierwsze pytanie, chciałbym podkreślić, że nie popłynę kajakiem, ale łodzią wiosłową, posiadającą dwa wiosła uchwycone w zamkach wiosłowych. Od kajaku różni się też tym, że ma małe siedzenie, które się porusza.

Kiedy byłem dzieckiem, uprawiałem amatorsko rozmaite sporty, ale nigdy profesjonalnie. Przede wszystkim dlatego, że w wieku 22 lat opuściłem moją ojczyznę, Republikę Czeską, a na emigracji musiałem się głównie skupić na przetrwaniu i utrzymaniu się w nowym kraju. Pracowałem na budowie. Najdłużej, bo od szesnastego roku życia, zajmuję się podnoszeniem ciężarów i ćwiczę na siłowni. Nawet po ciężkiej fizycznej pracy znajduję czas na te zajęcia. Brałem też udział w maratonie, ale nie uważam się za długodystansowca. Bieganie to dla mnie nowy świat do odkrycia. Lubię podróżować, kocham historię i poznawanie rozmaitych kultur, dlatego co roku staram się odwiedzić jakiś nowy kraj.

Do Stanów Zjednoczonych przyjechałem w 2006 roku. W Nowym Jorku jestem już dwanaście lat. Wcześniej mieszkałem w Kalifornii i w Luizjanie, gdzie pracowałem na platformach wiertniczych jako nurek głębinowy. Jestem człowiekiem przygody, kocham przyrodę i nieustannie poszukuję odpowiedzi na pytania o granice własnej wytrzymałości, o samym sobie, o życiu. Moja ciekawość świata doprowadziła mnie aż do tego momentu. Oczekuję wiele nowego…

Zbliża się data rozpoczęcia wyprawy, nasz wywiad odbywa się więc pod presją czasu. Jakie masz zmartwienia i czym się teraz zajmujesz?

Ogólnie: przygotowaniem łodzi. Największy problem mam z instalacją odsalarki wody morskiej. Uzupełniam zapasy żywności i robię drobne zmiany na łodzi, żebym się tam czuł jak najbardziej komfortowo. Montuję dodatkowe uchwyty i schowki, żeby rzeczy nie latały w kabinie. Testuję radio i nawigację. Czekam na kilka zamówionych części. Zaglądam także do mediów społecznościowych, żeby podzielić się swoimi przeżyciami z przygotowań, czasami wrzucam jakieś video na kanał YouTube.

Skąd wziął się pomysł na realizację takiego właśnie projektu? Dlaczego wybrałeś akurat tak trudną trasę?

Na pomysł wpadłem  oglądając na YouTubie wywiad z Danem Bilzerianem w programie Larry’ego Kinga. Dan – spytany, co by jeszcze chciał w życiu osiągnąć – powiedział „przewiosłować Atlantyk”. Pięknie to opisał. Wydawało mi się to nierealne. Zacząłem robić rozeznanie i złapałem bakcyla! Już wiedziałem, że to jest ten rodzaj przygody, w której mogę się sprawdzić, przecież nie tylko milioner żyjący w luksusie może mieć takie marzenia. Odkryłem, że i ja mogę spróbować być w czymś pierwszy.

Polska pisarka Olga Tokarczuk twierdzi, że najciekawsze rzeczy dzieją się właśnie na granicy. Pochodzisz z Nachoda, który jest połączony przejściem granicznym z polskim miastem Kudowa-Zdrój. Jak odbierałeś – jako dziecko lub w dorosłym wieku – obecność sąsiadów? Podróżowałeś kiedyś po Polsce?

To ciekawe pytanie. Chyba będziesz zaskoczona. Pomimo że wyrastałem na pograniczu z Polską, to tylko okazjonalnie z rodzicami jeździłem do Kudowy-Zdroju na zakupy lub po wodę mineralną z sanatorium i Polski nie zwiedziłem. Uwielbiałem spędzać czas na łonie natury w przygranicznych lasach. Szczególnie interesowały mnie pobliskie bunkry i twierdze z lat 1936-1938, które nasza czeska armia zbudowała do obrony przed nazistowskimi Niemcami. To mnie zawsze intrygowało, mam na ten temat dużo książek i zdjęć. W Polsce najdalej byłem na targach w Poznaniu. Chciałbym wybrać się do Krakowa i do Wieliczki, bo dużo słyszałem o tych miejscach.

Od wielu miesięcy szykujesz się na transatlantycką, samotną podróż. Czy kiedyś wcześniej odbyłeś jakiś dłuższy rejs łodzią wiosłową lub kajakiem? Pamiętasz swoje początki związane z tym sportem lub sposobem podróżowania?

Pamiętam bardzo dobrze, ponieważ zacząłem wiosłować dopiero wiosną ubiegłego roku :). Niczego podobnego wcześniej nie próbowałem.

Czy ktoś wspiera wyprawę moralnie, merytorycznie, finansowo lub logistycznie? Miałeś jakiegoś podróżnika jako inspirację?

Wszystko planuję i opłacam od początku sam. Uważam, że tak jest najlepiej. Największym wsparciem jest moja rodzina, czyli moja dziewczyna i rodzice. W Stanach jesteśmy przyzwyczajeni wszystko robić sami i polegać tylko na sobie. Oczywiście koszty są olbrzymie, ale nie udało mi się znaleźć sponsorów. Ponadto, poprzez moją stronę internetową, staram się zdobyć fundusze dla fundacji Challenged Athletes, aby pomóc dzieciom i sportowcom niepełnosprawnym. Podziwiam znanego alpinistę Reinholda Messnera. Od małego czytałem o nim i jego wyczynach, był moim dziecięcym idolem i pozostał nim do dziś.

Rozmawialiśmy o tobie, teraz chciałabym się dowiedzieć nieco więcej o łodzi wiosłowej, która zabierze cię przez ocean. Jaką ma nazwę, markę i  wyposażenie?

Moja łódka została zbudowana w Anglii przez firmę Rannoch Adventure. Kupiłem ją używaną od Bryce’a Carlsona, który dwa lata temu przepłynął na niej Atlantyk z Kanady do Anglii, trasą o 1200 mil morskich krótszą, niż ta, którą ja popłynę. Łódź nazwałem „CzechMate”, żeby podkreślić czeskie pochodzenie, a jednocześnie chodzi o grę słów.

Wyposażenie będę miał standardowe. Baterie ładowane przez panele słoneczne zasilają przede wszystkim elektronikę nawigacyjną, radio i w nim wejścia USB na ładowanie aparatu fotograficznego i telefonu satelitarnego. Mam jeszcze mały filtr do produkcji słodkiej wody ze słonej, który ładuje się silnikiem elektrycznym. Kabina jest ciasna, ale można się w niej dobrze wyspać i przeczekać burze za wodoszczelnymi drzwiami. Przy wywrotce, która może mi się wydarzyć, łódź jest w stanie powrócić z powrotem do właściwej pozycji.

Jakie są twoje plany po zakończeniu podróży, przewidzianej na cztery miesiące?

Jeżeli uda mi się przewiosłować i osiągnąć wytyczony cel, chciałbym łódź przewieźć do Czech. Chętnie bym opublikował film dokumentujący całą podróż. Może napiszę książkę, żeby się podzielić swoimi wrażeniami i przeżyciami. Chciałbym zainspirować tych, którzy pragną spróbować zrealizować coś wyjątkowego. To by mi sprawiło dużą przyjemność.

Na co się w najbliższym czasie cieszysz najbardziej?

Na moment, aż będę miał wszystkie przygotowania za sobą i będę mógł szczęśliwie i bez kłopotów wypłynąć.

Dziękuję za wywiad, dużo szczęścia w zamierzonej podróży!

PS.
Doubravka: Milan wypłynął z mariny North Cove przy World Trade Center we wtorek, 26 maja 2020 o jedenastej miejscowego czasu. W niezwykle pustej marinie zaczęli się gromadzić znajomi i przyjaciele Milana, niektórzy przybyli nawet z innych stanów USA. Z powodu obowiązującego dystansu nie można było zbliżyć się do Milana ani do łodzi. W jego bliskości poruszał się tylko jeden profesjonalny fotograf, kapitan stojącej obok motorówki straży przybrzeżnej oraz dziewczyna Milana, która pełniła funkcję łącznika między ludźmi na kei i Milanem. Ktoś mu przyniósł pocztówkę, żeby wysłał po dopłynięciu do celu, kilku dziennikarzy wciskało swoje wizytówki i dopytywało o szczegóły rejsu. Znacznie więcej mediów wartowało przed bramą pobliskiego Wall Street, które właśnie otwierało się po dłuższej przerwie. Chmury i mgła schowały szczyty wieżowców. Milan był skupiony i pełen respektu. Bardzo się cieszył z kontaktu z widownią, choć było mu zimno w szortach i koszulce ze swoim logo. Były osoby z czeską flagą i czapkami z czeskim godłem, kilka rodzin z dziećmi i wszyscy robili zdjęcia i żartowali krzycząc do Milana: „Nie zapomnij! Zachowaj sześć stóp dystansu!”, „Weź coś do czytania, bo się zanudzisz na śmierć!”, „Znam lepszy sposób na odchudzanie…”.

Nagle Milan spojrzał na zegarek, założył kurtkę, podziękował swojej dziewczynie za pomoc w przygotowaniu wyprawy i pomachał wesoło na pożegnanie.

Kiedy wypłynął z mariny w kierunku Statuy Wolności, mgła się rozpłynęła i pojawiło przyjazne słońce. Przez lornetkę można było go jeszcze obserwować, zanim biała CzechMate wtopiła się w horyzont.

 

Z ostatniej chwili (30 maja 2020, po północy):

Doubravka: Milan wysztrandował na Long Beach Boardwalk, w linii prostej ok. 40 kilometrów od miejsca startu. Pisze, że ma awarię steru i musi to naprawić. Potem chce kontynuować wyprawę.
To tak jak Olek Doba. Trudno wypłynąć z NYC.

Oto, co Milan pisze na FB:

Around 20 minutes after midnight I was washed due to strong South Winds and current on the shore of Long Beach New York. If I knew the weather was going to be like this today, I wouldn’t have attempted to row, but wasn’t really notified about its severity and before I knew it, even on the anchor I was getting slowly pushed towards the beach, without any ability for me to avoid it.
Great experience.
Was able to save the boat, so now I’ll just load it back on trailer. Need to buy new rudder and have it shipped from UK asap, will be only waiting really then I can repeat again.
I will do this and make it happen asap, I don’t see reason not to.
This was great experience including 360° capsize with me while outside, you don’t get to do that while training at home.
Love you guys, thank you and wish me luck. Sorry for little delay this time.

Rozmawiała: Doubravka Krautschneider
Fotografował: Mariusz Bryszkiewicz 

 

 


► Żeglujmy Razem – powrót na Stronę Główną