Wszystko zaczęło się od tego, że jeden z członków naszej przyszłej załogi, miał znajomości w konsulacie brytyjskim…

Opisywane już wcześniej wydarzenia, związane z wejściem s/y Sawa na mieliznę w Limfjordzie (►„Jak przechytrzyć ratownika”◄), nie były początkiem, a końcem naszych perypetii w tym rejsie. Powtórzę tu, że pomysł popłynięcia do Holandii przez Kanał Kiloński na jachcie bez silnika był – nawet na tamte czasy – dość szalony i współcześni żeglarze na pewno oceniliby nas jako wariatów. My jednak chcieliśmy pływać, a tak się w tamtych czasach pływało.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz BilanówKanał Kiloński; numery oznaczają liczbę kilometrów; Kanał ma 98,26 km długości
Mapka wg Aquatic Invasions, 2011; vol. 6, issue 1, p. 103

Wszystko zaczęło się od tego, że Kazik Bilanów, jeden z członków naszej przyszłej załogi, miał znajomości w konsulacie brytyjskim w Warszawie i poznał tam komandora brytyjskiego jachtklubu w Kilonii – The British Kiel Yacht Club.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz BilanówZ lunetą – Kazimierz Bilanów, który miał znajomości w brytyjskim jachtklubie w Kilonii,
z prawej: Antoni Kapełuś, w środku – ja

arch. Ziemowit Barański

 Nazwiska Pana Komandora nie pamiętam, ale faktem jest, że podczas rozmowy z Kazikiem powiedział, że gdyby ten w jakimś rejsie był w Kilonii, to on zaprasza do Klubu.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz BilanówWejście na teren British Kiel Yacht Club (1964)
źródło: British Kiel Yacht Club

Tę ofertę postanowiliśmy wykorzystać w rejsie s/y Sawa: dawała nam możliwość dogodnego postoju w Kilonii i zorganizowania przejścia przez Kanał, bo przecież jacht był bez silnika.

Z informacji Komandora wiedzieliśmy, że Klub miał przystań blisko wejścia do Kanału Kilońskiego, na północ od pierwszej śluzy. Kiedy podeszliśmy w pobliże klubowej przystani, zobaczyliśmy parę jachtów i pomosty, przy których były wolne miejsca do cumowania – zatem wszystko w porządku.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz BilanówPrzystań British Kiel Yacht Club w roku 1964
źródło: British Kiel Yacht Club

Wiatr nie był silny, więc cumowanie przebiegło bez problemów. Jednak problemy nadeszły z innej strony. Chwilę później jacht został otoczony żołnierzami i policją w pełnym rynsztunku i z psami. Poinformowano nas, że weszliśmy do bazy Bundesmarine i jesteśmy aresztowani. Zaczęło to wyglądać nieciekawie. Na szczęście zaraz pojawił się nasz znajomy Komandor Klubu: żołnierzy przegonił, a nas poinformował, że British Kiel Yacht Club rzeczywiście znajduje się na terenie bazy Bundesmarine, ale… możemy pozostać.

Oficer niemiecki, który był przy tej rozmowie, powiedział tylko, że mamy prawo jedynie do wejścia do budynku Klubu, a poruszanie się po całym terenie bazy jest nam zakazane.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz BilanówBudynek British Kiel Yacht Club w roku 1964
źródło: British Kiel Yacht Club

W Klubie, a potem na naszym pokładzie, spędziliśmy miły wieczór z brytyjskimi żeglarzami. Na Sawie częstowaliśmy ich „krwawą Mary”, która bardzo im smakowała, pewnie dlatego, że sok pomidorowy rozcieńczaliśmy spirytusem, a nie wódką.

Szczęśliwi, że nie znaleźliśmy się w niewoli niemieckiej, na drugi dzień ruszyliśmy w stronę śluz. Śluzy w Kilonii są cztery: dwie duże nowe i dwie stare małe. Wybraliśmy te małe licząc, że kiedy będzie się śluzować jakaś barka lub mały statek, uda się załatwić holowanie przez Kanał.

Kiedy pokazał się sygnał „Wolno wchodzić”, na żaglach podeszliśmy do wejścia. Do śluzy weszliśmy na cumach – w śluzach są pływające drewniane pomościki, rodzaj odbijaczy dla śluzowanych statków, ale po których da się chodzić. Później, „na burłaka”, wyholowaliśmy się do dalb już w Kanale. Teraz trzeba było czekać na jakiś statek i negocjować holowanie.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz BilanówDrugi od lewej (przy sterze) Tadeusz Szostak – I oficer, który negocjował holowanie;
na rufie Kazimierz Bilanów, ja przy kompasie
arch. Ziemowit Barański

W tym celu nasz I oficer, Tadek Szostak, udał się na nabrzeże śluzy, by czekać na wejście jakiegoś statku. Po jakimś czasie taki statek się pojawił – niewielka jednostka pod banderą holenderską. Tadeusz wszedł na statek i rozpoczął pertraktacje z kapitanem.

Kapitan zgodził się na holowanie w zasadzie bez problemów, ale nie chciał się zgodzić pilot, który już był na mostku. Wywiązała się kłótnia, podczas której wściekły pilot nawet rzucił na ziemię swoją czapkę. Na szczęście dla nas holenderski kapitan był nieugięty i po wyjściu ze śluzy podano nam ze statku hol.

Holowanie przebiegło bez kłopotów.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz BilanówStalowy most kolejowy Hochbrücke Hochdonn przerzucony nad kanałem Kilońskim ok. 20 km od Brunsbüttel;
oddany do użytku w 1920 r; remontowany w r. 2006, zwiększono wtedy prześwit między lustrem wody a przęsłem o 2 m; obecnie prześwit ma 42 m.
fot_michelvp; źródło: flightsim.to 

W Brunsbüttel przed śluzami musieliśmy oddać hol i zacumowaliśmy przy nabrzeżu w pobliżu śluzy. Postój w tym miejscu nie był jednak dozwolony i stamtąd nas przegoniono. Miało to swoje dobre strony, bo motorówka zarządu portu przeholowała nas do śluzy.

Nie był to koniec naszych kłopotów, bo ze śluzy jest dość długi odcinek awanportu do wyjścia na Łabę – na szczęście znalazł się jacht motorowy, który zgodził się nas wyciągnąć. Gdy wreszcie znaleźliśmy się na otwartych wodach Łaby, wiatr był słaby, a prąd na rzece silny, ale udało się nam jakoś przepełznąć na skraj toru wodnego i stanąć na kotwicy.

Następnego dnia przyszedł silniejszy wiatr i w końcu wyszliśmy na pełne morze.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz Bilanów sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz Bilanów

Sawa na pełnym morzu
arch. Ziemowit Barański

Żegluga do holenderskiego Scheveningen, będącego dzielnicą Hagi, nie przysporzyła już żadnych kłopotów, bo było to otwarte morze. Mieliśmy tylko trochę silnego wiatru i do Scheveningen wchodziliśmy pod sztormowym ożaglowaniem, ale już przy słabnącym wietrze.

Powrót zaplanowaliśmy przez Kopenhagę, więc zamiast do Kanału Kilońskiego pożeglowaliśmy na północ, a żeby skrócić drogę wokół Półwyspu Jutlandzkiego wpłynęliśmy do Limfjordu. Nasze perypetie w tamtym przejściu opisałem w poprzednim opowiadaniu (►„Jak przechytrzyć ratownika”◄). Tu tylko dodam fotografię bączka, którym wywoziliśmy kotwicę po wejściu na mieliznę w Limfjordzie.

sy Sawa, Barański, Ziemowit Barański, Kanał Kiloński, Kiel Kanal, British Kiel Yacht Club, Tadeusz Szostak, Kazimierz BilanówBączek, którym wywoziliśmy kotwicę na wodach Limfjordu
arch. Ziemowit Barański

 Oczywiście współcześni żeglarze, czytający powyższą opowieść, będą pewni, że w tamtych czasach żeglowali sami wariaci.
Może i mają trochę racji, ale w tamtych siermiężnych czasach tak się żeglowało, a zew morza był chyba silniejszy niż dzisiaj.

Ziemowit Barański
17 stycznia 2024

Dobór fotografii z internetu: Kazimierz Robak


► Żeglujmy Razem – powrót na Stronę Główną