3. Morze oczami początkującego

Pierwszy w życiu rejs morski jest dla większości ludzi ogromnym przeżyciem. Osoby, które się do niego przygotowują, starają się zebrać jak najwięcej informacji na temat akwenu, na którym odbędzie się rejs, najczęstszych warunków pogodowych panujących w danym terminie, jachtu, który na czas żeglugi stanie się ich domem oraz kapitana, który będzie odpowiedzialny za bezpieczne poprowadzenie rejsu.

Ponadto, początkujący żeglarze morscy poszukują informacji o wyposażeniu, w które powinni się zaopatrzyć wybierając na morze oraz przepytują bardziej doświadczonych żeglarzy chłonąc każde słowo z morskich opowieści starszych stażem kolegów. Takie działania prowadzą do teoretycznego poznania sytuacji, w której niedługo przyjdzie im się znaleźć fizycznie. Ludzie boją się nieznanego, więc dzięki dowiedzeniu się jak najwięcej o żegludze morskiej przed swoim pierwszym rejsem mniej się go obawiają. Tworzą własne wyobrażenia dotyczące rejsu, które później konfrontują z rzeczywistością. Jak się okazuje, wiele z negatywnych wyobrażeń nie ma pokrycia w rzeczywistości, a duża część aktywnie żeglujących osób ma skłonności do przesady i w opowieściach dąży do przedstawienia siebie jako bohatera w trudnych sytuacjach. Badana osoba większość informacji otrzymała od swojego partnera, więc były one jak najbardziej rzetelne.

Z wywiadu pierwszego, przeprowadzonego przed rejsem, wynika, że motywacją badanej osoby do popłynięcia w rejs była miłość do ukochanego, dla którego rejs był ważny i któremu zależało aby płynąć. Respondentka jako ważne czynniki wskazywała także chęć sprawdzenia siebie, dowiedzenia się czy da się radę i w jakim stopniu, chęć przeżycia przygody i zrobienia czegoś zupełnie nowego i nietypowego. W rozmowach respondentki ze znajomymi o pomyśle płynięcia na rejs: wśród kobiet dominowały postawy niezrozumienia i współczucia, mężczyźni za to zazdrościli wspaniałej przygody i gratulowali pomysłu.

Największe obawy badanej związane były z chorobą morską. Respondentka bała się także zimna. Jako najgorszy efekt choroby morskiej oceniała wymioty i konieczność bycia cały czas na pokładzie, a przez to marznięcia. Bała się upokorzenia wynikającego z faktu, że załoga będzie oglądać ją w takim stanie – wymiotującą, spoconą, bezradną. Niezależnie od tych obaw, zgłaszała chęć uodpornienia się na chorobę morską, co pozwoli jej pływać częściej, nadzieję, że rejs jej się spodoba, że pozna ciekawych ludzi i że atmosfera panująca na statku będzie przyjazna. Zapytana o sytuacje, które na statku będą dla niej sytuacjami granicznymi, wymieniła chorobę morską, nocowanie w kubryku ze względu na brak intymności, konieczność przebywania z ludźmi na siłę, ograniczenie możliwości utrzymania higieny i brak prywatności. Nie bała się za to pracy przy żaglach, w kambuzie ani na pokładzie. Nie napawała ją strachem noc na morzu, silny wiatr ani wysoka fala. Pomimo, że nigdy nie była na tak dużym statku, ufała kadrze prowadzącej żaglowiec, którą uznała za doświadczoną i wierzyła, że będą oni czuwać nad bezpieczeństwem i że wiedzą, co robią.

Badana chciałaby nie poddać się chorobie morskiej, tylko móc – „mimo bujania” – spełniać swoje obowiązki załoganta. Zauważa u siebie mniejszą delikatność, co objawia się między innymi używaniem słowa „rzygać” zamiast „wymiotować”. Respondentka pragnie uniknąć dehumanizacji, którą postrzega jako totalne poddanie się chorobie morskiej polegające na stałym wymiotowaniu, braku kontaktu z rzeczywistością, niemożność robienia czegokolwiek, utracie kobiecości i delikatności oraz upokorzeniu w oczach załogi. Nie chce litości od innych, boi się zmuszania do pracy w chwili, kiedy sama będzie wiedziała, że już nie daje rady, nie chce grania na ambicji, obawia się uznania za słabą i beznadziejną. Wie, że istnieją granice, po przekroczeniu których ciało odmawia posłuszeństwa i ma nadzieję, że nie dojdzie do takiego momentu. Sama zgłasza chęć pomocy w potrzebie innym osobom i nie uznaje swoich działań za litościwe, lecz określa je jako „po prostu ludzkie współczucie”. Od współzałogantów oczekuje zrozumienia. Tego, że w razie potrzeby uwierzą, że jest na granicy i nie będą do niczego zmuszać, tylko wesprą. Wie, ze ludzie coraz częściej poddają się dużo szybciej i to nie dlatego, że już nie mogą, lecz sama deklaruje uczciwość w tej kwestii, wytrwałość i chęć walki do końca.

 

Tuż po wejściu do portu i zacumowaniu w Karlskronie przeprowadzono drugi wywiad.

Badana uznała, że stanęła w sytuacji granicznej, jaką była dla niej choroba morska. Przez kilkanaście godzin wymiotowała, miała torsje, było jej bardzo zimno. Przestała jeść i pić, nie miała siły się przebrać ani umyć. W nocy doszła ogromna senność. Nie mogła jej się poddać, bo było jej zbyt zimno, a poza tym pełniła wachtę. W takich sytuacjach myślała o tym, żeby przeżyć. Próbowała się zmusić do działania, aby wspomóc swoją wachtę pomimo chęci zejścia pod pokład i położenia się spać. Nie oczekiwała pomocy, lecz gdy ją otrzymała, stwierdziła, że była jej ona bardzo potrzebna. Tak proste gesty jak przyniesienie wody, chusteczek, bycie obok pomagały i stanowiły nieocenione wsparcie. Badana nie czuła się osamotniona i pozostawiona na łaskę i niełaskę żywiołu. Dzięki wsparciu kapitana stażysty miała świadomość, że ktoś czuwa i pomoże w razie potrzeby. Zauważalnie lepszy efekt motywacyjny dawały uspokajające słowa „spróbuj, powoli, poczekamy, nie spiesz się” bez presji ani nacisków niż „dasz radę, jesteś silna, inni sobie poradzili”.

Sytuacje, które miały miejsce na rejsie, były w dużym stopniu zgodnie z wyobrażeniami respondentki. Nie przewidziała jednak, że będzie jej aż tak zimno i że senność będzie aż tak duża. Zupełnie nie przejmowała się swoim wyglądem ani tym, że inni patrzą, jak choruje. O higienie przypomniała sobie dopiero w porcie, gdy poczuła się trochę lepiej i chwilę odpoczęła po trudach żeglugi. Na zbiórce załogi w Karlskronie starszy oficer powiedział, że wybór takiego rejsu jak sylwestrowy powinien być czyniony ze świadomością, że będzie on trudny i wymagający, więc osoby, które wyjdą na wachtę i nawet polegną, są zupełnie inne niż te, które nie wyjdą w ogóle i tylko wegetują leżąc w ciepłej i suchej koi. Respondentka odebrała je bardzo budująco, gdyż pomimo ciężkiej choroby zachowała aktywną postawę, starała się walczyć i wykonywać jak najwięcej swoich obowiązków. Miała nadzieję, że osoby, które przeleżały rejs w koi zrozumiały, że te słowa są skierowane do nich. Warto podkreślić, że warunki panujące na rejsie były w ocenie doświadczonych żeglarzy wymagające. Duża siła wiatru i wysokie fale, jakie miały miejsce w ciągu żeglugi, były trudnym wyzwaniem dla załogi. Osoby pierwszy raz będące na morzu przeżywały je dużo bardziej niż weterani morskich rejsów. Pomimo ciężkich przeżyć, badana zadeklarowała chęć popłynięcia w kolejny rejs, lecz tym razem w cieplejszym terminie.

 

Wywiad trzeci, przeprowadzony dwa tygodnie po powrocie z rejsu, w dużym stopniu potwierdził poprzednie wypowiedzi respondentki.

Potwierdziła, że sytuacjami granicznymi, które pojawiły się na rejsie, były dla niej choroba morska, konieczność pracy w czasie choroby oraz spanie w kubryku. Mieszkanie z innymi ingerowało w przestrzeń osobistą, ograniczało intymność oraz zmniejszało miejsce dla siebie i na swoje rzeczy. Choroba morska powodowała złe samopoczucie respondentki, odbierała siły. Nie spełniły się obawy badanej dotyczące dehumanizacji, gdyż w trakcie choroby zupełnie nie zwracała uwagi na opinie innych ludzi. Najważniejsze stały się podstawowe potrzeby, z samego spodu piramidy potrzeb Maslowa. Kwestia higieny zeszła na dalszy plan, ponieważ gdy się nie je, to się również nie wydala, więc nie ma potrzeby chodzenia do toalety. Dopiero w porcie, gdy się napiła, zjadła i umyła, wróciły potrzeby wyższego rzędu. Badana deklaruje dużą pogodę ducha pomimo tragicznego samopoczucia w trakcie choroby. Obawy dotyczące wsparcia powodowanego litością nie sprawdziły się, gdyż odbierała otrzymywaną pomoc jako powodowaną współczuciem. Zauważyła, że ze względu na fakt, iż chorowało bardzo wiele osób, choroba morska stała się rzeczą na tyle powszechną, że nie stanowiła niczego niezwykłego i nie powodowała stygmatyzacji. Badana deklaruje poczucie zrozumienia, które otrzymywała od bardziej doświadczonych żeglarzy jako tych, którzy wiedzieli czego się spodziewać od niedoświadczonej załogi. Osoby, które nie miały dużego stażu morskiego, nie okazywały takiego zrozumienia współzałogantom. Argumentowały, że one pracowały sprawniej, niezależnie od tego czy warunki były wtedy lżejsze i czy miały mniej i lżej chorujących osób w wachcie. Pomimo tego, że badana ciężko chorowała, starała się wykonywać jak najwięcej swoich obowiązków. Nie mogąc samodzielnie pomóc innym, poprosiła osobę z kadry oficerskiej, aby pomogła potrzebującym.

Rejs był dla badanej trudnym doświadczeniem. Ze względu na wymagające warunki pogodowe, brak praktyki morskiej oraz lądowe przyzwyczajenia dotyczące wygody i komfortu bytowania obfitował w sytuacje uznane przez respondentkę za graniczne. Pomimo trudności, badana wykazała się hartem ducha i dzielnie, choć nie zawsze skutecznie, walczyła z niemocą. Chociaż sama deklaruje, że niewiele wyniosła z rejsu, to jednak widać w niej dumę z przetrwania trudnych warunków, zadowolenie z siebie i chęć podjęcia kolejnego wyzwania. Co ciekawe, pomimo złego samopoczucia fizycznego, respondentka przez cały czas zachowywała pogodę ducha i dobry humor. W nawiązaniu do przywołanej koncepcji Frankla można stwierdzić, że sytuacje graniczne, których doznawała, przestały nimi być w chwili zaistnienia, gdyż – zgodnie z ww. koncepcją – nadając sens cierpieniu przestajemy cierpieć.

Cdn.

Miłosz Wawrzyniec Romaniuk
2015

Romaniuk, Miłosz Wawrzyniec. „Człowiek w konfrontacji z żywiołem – sytuacje graniczne na morzu”.
Artykuł opublikowany w:
Jaronowska, Sylwia [red.] Człowiek w sytuacji granicznej. Filozoficzne, kulturowe i historyczne wymiary refleksji i jej implikacje pedagogiczne.
Warszawa : Wydawnictwo Akademii Pedagogiki Specjalnej, 2015; s. 360-368.

Dobór ilustracji, podział i układ tekstu, red.: Kazimierz Robak / ŻR


Miłosz W. Romaniuk:
„Człowiek w konfrontacji z żywiołem – sytuacje graniczne na morzu”

►► Odc. 1 (24 października 2020)
1. Koncepcje teoretyczne a trudne warunki na morzu
2. Metoda, techniki i tło sytuacyjne prowadzenia badań

►► Odc. 2 (31 października 2020)
3. Morze oczami początkującego

►► Odc. 3 (7 listopada 2020)
4. Człowiek w sytuacji granicznej a etyka prowadzenia badań
5. Podsumowanie
Bibliografia


Miłosz Wawrzyniec Romaniuk (ur. 1987) – pracownik naukowy Wydziału Nauk Pedagogicznych na Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie; tytuł doktorski uzyskał (2018) na podstawie dysertacji „Pedagogika na spotkaniu z żywiołem morza. O morskim wychowaniu ludzi nieprzeciętnych”.
Kapitan jachtowy i motorowodny, instruktor żeglarstwa PZŻ, ratownik WOPR. Jako oficer wachtowy lub kapitan uczestniczył m.in. w rejsach z osobami z dysfunkcją wzroku (projekt „Zobaczyć Morze”) oraz młodzieżą szkolną (m. in. Szkoła Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego; Gdańska Szkoła pod Żaglami) na żaglowcach Pogoria, Zawisza Czarny, Generał Zaruski, Kapitan Borchardt i mniejszych jachtach. Ma za sobą ponad 50 tys. Mm i blisko 12 tys. godz. żeglugi.
Autor publikacji m.in. w czasopismach Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze, Szkoła Specjalna, International Journal of Electronics and Telecommunications, Szkice Humanistyczne, Current and Future Perspectives on Teaching and Learning, Kultura i Edukacja.


 

► Żeglujmy Razem – powrót na Stronę Główną