Dzień 35., środa, 2014-12-24
06:13 UTC
18°44’2″ N; 22°48’24″ W
Wigilia zgromadziła całą załogę.
Było bezwietrznie, mała fala, ciepło (23° C), czyli udało się. Przyszedł św. Mikołaj. Chwilę wcześniej zniknął Donio, który jako jedyny się ze św. Mikołajem nie spotkał, bo wrócił dopiero po jego wyjściu. A gdy wrócił, to zaśpiewał kolędę i zrobiła się 12 w nocy.
Wesołych świąt wszystkim!
Płyniemy do Trynidadu.
Dzień 36., czwartek, 2014-12-25
Boże Narodzenie.
Frank odpuścił dzisiaj malowanie pokładu, a to jest jego temat nr 1 od wypłynięcia.
Wielki telewizor w mesie (tutaj mówi się na mesę „salon”) nie chce kontaktować się z twardym dyskiem, więc nie było filmu.
Ci, co mają książki, cały dzień czytali.
Moris robił inwentaryzację jedzenia, bo kucharz niczego nie ogarnia.
Dzień 37., piątek, 2014-12-26
05:00 UTC
17°30.940′ N; 027°23.400′ W
kurs/prędkość: 260°/6,7 w.
wiatr ENE, 14 w.
14:18 UTC
17°23’2″ N, 028°17’25″ W
+17.383958; -028.290457
Wiatr wieje w miarę korzystnie dla nas.
Korzystnie (już bez „w miarę”) byłoby, gdyby był kąt 135° do wiatru, a jest prawie 150°. W połączeniu z falą i pracą autopilota czasem wpadamy w martwy kąt i „strzelają” żagle. Gdy tak jest, ostrzymy i schodzimy z kursu. Jeśli się uda, to potem odpadamy i staramy się wrócić na wyznaczoną na mapie kreskę pokazującą najkrótszą drogę do celu. Czyli „płyniemy wężykiem”.
Edi, który ma pod opieką wszystkie urządzenia, zameldował o 4 rano, że odsalarka nie pracuje i zbiorniki wody są puste. Dodał: „Walczę z tym od północy”.
No to mamy kłopot.
Dzień 38., sobota, 2014-12-27
18:00 UTC
16°41.893′ N; 031°02.870′ W
kurs/prędkość: 263°/5,4 w.
wiatr ENE, 13 w.
Praktycznie cały czas płyniemy na granicy zwrotu przez rufę. Wiatr wieje z rufy poniżej 140°. Stąd, przy słabych wiatrach, prędkość spada nam do 5 węzłów. Przepłynięcie Atlantyku jest znacznie łatwiejszym zadaniem dla żaglowców rejowych. Jest to też trasa dla tych, co mają spinakery, ale te nawet najlepsze nie równają się do rejowców, bo spinaker wymaga uwagi i uważnej obsługi. Nieustanny wschodni wiatr jest dla nas męczący. Wyłapujemy każde jego ugięcie na północ.
Kłopot z odsalarką ciągle istnieje, ale przynajmniej znamy przyczynę: jest nią powietrze, które dostaje się przez rurę doprowadzającą słoną wodę. Wlot wody jest pod jachtem, więc niby zawsze pod wodą. Podejrzewamy, że fale w połączeniu z prędkością jachtu wytwarzają pod jachtem powietrze wymieszane z wodą i to wciąga rurka naszej odsalarki. Chyba jest nie w tym miejscu zainstalowana. Kto to wie?
Dzień 39., niedziela, 2014-12-28
Paliwo jest zanieczyszczone i od wczoraj praktycznie grozi nam zaciemnienie.
Wczoraj w nocy wymyśliłem sposób na filtrowanie i z niczego staramy się zbudować coś. My, czyli ja i Edi.
Wczoraj rozważaliśmy, czy nie zawrócić do wysp Cabo Verde. Szybko policzyłem, że 580 mil w linii prostej, ale pod wiatr, pod prąd i pod falę, to tak naprawdę prawie 900 mil i to z małą prędkością. No i wyszło, że jesteśmy w Point Of No Return.
Właśnie padło chłodzenie generatora.
Nie ma papierowych map, wszystko elektroniczne. Teraz rysujemy mapy.
Dzień 40., poniedziałek, 2014-12-29
17:56 UTC
16°3’2″ N; 035°22’23″ W
40. dzień żeglugi z Tivat, Czarnogóra.
Mamy około 100 mil do połowy Atlantyku, oczywiście według trasy przez nas wytyczonej, kilkadziesiąt mil na północ od archipelagu Cabo Verde, od Afryki do Ameryki Południowej.
Wiatr wschodni (z lekką domieszką północnego) o prędkości 20-24 węzłów, fala do 3 metrów. Dość wygodna żegluga, gdyby nie spora fala – kiwamy się więc z każdą większą falą od prawej do lewej. Nasza prędkość 7-7,5 węzła.
Czekamy na sposobność i liczymy, że uda nam się postawić bezana i zwiększymy prędkość.
Problemu zanieczyszczonego paliwa ciąg dalszy, a źródłem naszej energii elektrycznej są spalinowe generatory. . Dzisiaj skończyliśmy budowę „oczyszczalni”.
Jeżeli diesel nie rozpuści rurek i pudełka PCV, to będziemy mieli lód do schłodzenia wina na Sylwestra. Postanowiliśmy nigdzie nie iść na zabawę sylwestrową i zostajemy na oceanie.
Życzymy wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku!
Dzień 41., wtorek, 2014-12-30
21:33 UTC
15°49’39″ N; 038°34’26″ W
Na pokładzie wisi dzwon.
Powiedziałem załodze, że gdy ten dzwon zacznie sam bić, to trzeba uciekać z jachtu. Teraz wszyscy zdjęli wzrok z wielkich fal i wpatrują się w dzwon.
Jest taki rozkołys i fale, że czasem się wydaje, że jacht się wywróci – stąd wizja samobijącego dzwonu.
Patent ze zbiornikiem, zrobionym z plastikowego pudełka, działa.
Nie chwaląc się, jam to wymyślił.
Oczywiście, pomogło mi doświadczenie z Pogorii, gdzie jest zbiornik rozchodowy. Czyli: pompuje się paliwo z danego zbiornika do tego rozchodowego, a on zasila silnik i generatory.
Nie można jednak przyzwyczaić się, że to będzie działać do końca rejsu i urządzenie nieustannie trzeba monitorować.
U nas są cztery zbiorniki. Paliwo dochodzi do kolektora (manifold), a z niego do odbiorników. W sytuacji gdy chociaż jeden zbiornik jest zanieczyszczony, brudne paliwo miesza się z czystym, bo całość działa na zasadzie naczyń połączonych. Wszystko tutaj jest tak zabudowane, że nie wiadomo, który zbiornik jest zanieczyszczony. Moim zdaniem wszystkie cztery.
Na tym jachcie z zaciemnieniem nie ma żartów – bez diesla załoga długo nie pociągnie. Przede wszystkim rozmrozi się lodówka i zamrażarka, no i – ważne! – padnie autopilot.
Tym jachtem można sterować ręcznie, ale to ciężka praca. Konstruktorzy nie uwzględnili tego, że ktokolwiek będzie miał na to ochotę, więc koło sterowe jest tu głównie dla ozdoby i awaryjnie.
Donio, jedyny w załodze zapalony żeglarz, miłośnik – nazwę to – „surowego pływania i bliskiego kontaktu z morzem”, na początku rejsu krzyczał:
– Jak to? Płynąć i nie sterować kołem? To urąga żeglarstwu!
– Proszę bardzo – powiedziałem i odłączyłem autopilota.
Donio sterował 5 minut i więcej do tematu nie wrócił.
Dlatego wizja zaciemnienia i 1800 mil do celu przeraziła nas głównie dlatego, że bylibyśmy zmuszeni do końca tego rejsu sterować. Niedojadanie przez kilka dni nie wydawało się nam straszne.
Nawigacyjnie na zaciemnienie jesteśmy, powiem ogólnie, mniej więcej przygotowani, a to „mniej więcej” oznacza, że damy radę.
Dzień 42., środa, 2014-12-31
23:59 UTC
15°28’03.30″ N; 041°31′ 41.82″ W.
Od dwóch dni mamy sporą falę (czasem około 15 stóp) i silny wiatr.
Dzień 43., czwartek, 2015-01-01
14:15 UTC
15°8’30″ N; 043°1’50″ W
21:47 UTC
14°42.7.29′ N; 043°57.033′ W
Załoga pochodzi z czterech stref czasowych, więc ustaliłem, że Nowy Rok obchodzimy według czasu, w którym znajduje się Polska. Tak było najłatwiej, bo i tak polski Nowy Rok był pierwszy.
Sporą falę (do 3 metrów) i silny wiatr mamy już od trzech dni. Wiatr nam nie przeszkadza, ale fala tak. Fala jest nieregularna, napływa z co najmniej dwóch kierunków i jest jakby krótsza, niż się spodziewaliśmy. Mimo, że jacht jest duży i proporcjonalnie ciężki, robi od czasu do czasu głębokie przechyły, aż koniec bomu grota zanurza się w wodzie.
Niewyspana załoga jest już trochę zmęczona i przywitaliśmy Nowy Rok, powiedziałbym, ekspresowo.
Mam dodatkowe obowiązki. Pilnuję Donia, aby nie zjadał latających ryb, które znajduje każdego rana na pokładzie.
Dzień 44., piątek, 2015-01-02
06:33 UTC
14°29’21″ N; 044°36’44″ W
Dzień 45., sobota, 2015-01-03
18:22 UTC
12°56.054′ N; 049°22.980′ W
wiatr E, 20-25 w. i wysoka fala
+30° C
Ok. 680 Mm od wschodniego wybrzeża Trynidadu.
Utrzymuje się wysoka fala i wiatr ze wschodu, 20-25 węzłów. Jest bardzo ciepło: +30°C.
Dzień 46., niedziela, 2015-01-04
23:33 UTC
12°53.084′ N; 052°13.647′ W
kurs/prędkość: 257° / 7,1 w.
wiatr do 30 w.
fala do 3 m
500 Mm do wschodniego wybrzeża Trynidadu.
Potem 97 Mm do Port of Spain na wybrzeżu zachodnim.
Wciąż wschodni wiatr (do 30 węzłów), fala do 3 metrów i turlanie się z jednego boku na drugi.
Jacht potrzebuje różnych napraw i kosmetyki, aby znowu nabrał blasku super jachtu, takiego lśniącego jak te w Monako.
Tekst: Krzysztof Grubecki
Mapy: wg Google Maps (stara wersja),
wg Earth
Na Stronie Głównej: Caspar David Friedrich (1774-1840): Morze ze wschodzącym słońcem
(Meer mit aufgehender Sonne; 1826; sepia; 18,7 x 26,5 cm; Kunsthalle, Hamburg)
► Żeglujmy Razem – powrót na Stronę Główną