To był zwyczajny, długi rejs. Concordia, z kanadyjską Class Afloat pływała na ogół na długich, transoceanicznych trasach, żeby studentom i studentkom montrealskiego West Island College dać jak najpełniejszy obraz świata.
Tym razem – a było to w święta Bożego Narodzenia roku 1997 – wyruszyła z Montego Bay na Jamajce, by przez Kanał Panamski przejść na Ocean Spokojny, gdzie odwiedziła Galapagos, francuską Polinezję, wyspę Pitcairn (tę związaną z buntem na HMS Bounty) i Wyspę Wielkanocną. Po dwukrotnej trawersacie Pacyfiku, znów przez Panamę, Concordia przepłynęła na Atlantyk i przez porty Kostaryki, Meksyku i Bermudów, zakończyła rejs – i semestr – w Lunenburgu, w kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja, mając za rufą 14810 Mm i 191 dni żeglugi.[1]
SV Concordia w roku 1998
fot. Wojciech Jacobson
Concordia płynęła pod dwoma kapitanami: do Polinezji doprowadził ją „Strab” – Andrzej Straburzyński, a tam dowództwo przejął Andrzej Marczak. Na całej trasie starszym oficerem był Wojciech Jacobson.
(od lewej:) kpt. Andrzej Straburzyński; Wojciech Jacobson na wantach Concordii; kpt. Andrzej Marczak
fot./arch. Wojciech Jacobson
Wspomina Wojciech Jacobson:
Niezmiennym elementem codziennego życia w kanadyjskiej Class Afloat – zarówno w morzu, jak i w portach – były i są zajęcia szkolne. Drugą pozycję zajmują prace pokładowe – bosmańskie. W portach jest ich szczególnie dużo, bo postój ułatwia konserwację statku.
Jednak w portach młodzież nie była obciążana pracami bosmańskimi. Postoje, krótkie, przeważnie 2- 3-dniowe, miały bogaty program lądowy i na pracę pokładową nie było czasu. Inaczej było w przelotach na morzu. Codziennie, licząca ok. 10 osób wachta dejmańska pracowała z bosmanami, których było dwóch. Ta sama grupa była też w rezerwie do żagli, chociaż zasadniczo unikaliśmy manewrów żaglowych, gdy trwały lekcje. Skład grupy zmieniał się w ciągu dnia – regulował to grafik, ustalany przez nauczycieli.
W portach to my, stała załoga, zasuwaliśmy. Szczególnie podczas zmiany załogi z końcem semestru, gdy młodzieży już lub jeszcze nie było.
Trochę inaczej to wyglądało w Cristóbal, w czasie długiego postoju i remontu silnika. Wtedy zajęcia szkolne szły normalnie, ale pracy pokładowej dla uczniów było więcej, bo ze względu na bezpieczeństwo wyjść indywidualnych na ląd nie było.
Bosmani mieli, jak zwykle, mieli nieskończoną ilość zajęć: usuwanie rdzy, skrobanie, młotkowanie, szlifowanie, pokrywanie oczyszczonych powierzchni kolejnymi warstwami ochronnymi, konserwacja bloków, relingów i innych powierzchni drewnianych, prace przy linach itp., itd. Nie dziwił więc na pokładzie widok dziewczyn i chłopców z twarzami umorusanymi kurzem i rdzą, z elektrycznymi, czy pneumatycznymi szlifierkami lub inną „ciężką bronią” w rękach. Kanadyjska Class Afloat jest szkołą życia i nie ma taryfy ulgowej dla nikogo.
I dopiero czas wolny, po zajęciach szkolnych i pokładowych, spędzaliśmy na wycieczkach i wyprawach.[2]
Wydarzeń i opowieści – jakże by inaczej – było mnóstwo.
Panama
Płynęliśmy z Montego Bay na Jamajce do Lunenburga w kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja, ale trasą niezbyt typową, bo przez… Galapagos, Polinezję Francuską, wyspę Pitcairn i Wielkanocną. I oczywiście dwa razy przez Kanał Panamski.
Przed pierwszym wejściem do kanału stanęliśmy 12 stycznia 1998 r. w panamskim porcie Cristóbal, gdyż przekładnia silnika wymagała remontu.
Remont się przedłużał. W czasie wolnym urządziliśmy wycieczka do Portobello, miejscowości położonej ok. 30 km od Cristóbal. Pojechali tam wszyscy, w różnych grupach – młodzież, nauczyciele i reszta załogi.
Portobello leży na wybrzeżu atlantyckim obecnej Panamy i świetność swoją osiągnęło w XVII wieku. Począwszy od XVI wieku był to port wymiany towarów przewożonych lądem między wybrzeżami Atlantyku i Pacyfiku.
Do transportu służyła tzw. Droga Królewska, biegnąca mniej więcej równolegle do obecnego Kanału Panamskiego. Taki „suchy kanał” przed stuleciami.
Bogate Portobello było łakomą gratką dla angielskich piratów buszujących na Morzu Karaibskim, toteż łupili je wielokrotnie. Przewinęli się tam wszyscy słynni korsarze: Francis Drake, William Parker, Henry Morgan, John Coxon, by wymienić tylko kilku.
Portobello w roku 1998
fot. Wojciech Jacobson
Obecne Portobello to dobrze zachowane ruiny fortyfikacji, liczne działa, lufy armatnie z tamtych czasów, małe osiedle oraz piękna, doskonałe osłonięta zatoka o tej samej nazwie.
Portobello w roku 1998
fot. Wojciech Jacobson
Wycieczki, takie jak do Portobello, były rzadkim przerywnikiem miesięcznego przymusowego postoju w Cristóbal.
Czas wolny, po zajęciach szkolnych i pokładowych, spędzaliśmy w Cristóbal skromnie, przeważnie na statku lub w pobliżu, na kei. Wyjścia do miasta, i to w grupach po cztery osoby, były ograniczone z uwagi na niezbyt bezpieczną okolicę. Nic dziwnego, że gdy 12 lutego pojawili się na pokładzie piloci kanałowi, wszyscy przyjęli to z ulgą i nadzieją. Przygoda zaczynała się na nowo.
Dzień przejścia przez Kanał był wolny od zajęć szkolnych. Młodzież i nauczyciele chcieli obserwować wydarzenia, robić zdjęcia i pomagać w manewrach.[3]
Równik
Piękny wiatr, z którym rozpoczęliśmy żeglugę po Pacyfiku, zgasł po dwóch dniach, zaraz za przylądkiem Punta Mala.
Cisze równikowe towarzyszyły nam aż do wysp Galapagos i trzeba było płynąć na silniku. Przejście Równoleżnika Zero wypadało zaledwie pół dnia przed zawinięciem do portu, ale nie przeszkodziło to wizycie Jego Królewskiej Wysokości Neptuna wraz ze świtą. Zgodnie z międzynarodową tradycją Neptunowi przedstawiono grono pięćdziesięciorga nowicjuszy, którzy dotąd nie przekraczali równika. Adepci, zwani polliwogs – kijanki, musieli zjawić się przed obliczem Króla Mórz zdrowi i czyści. Przechodzili zatem na pokładzie prawdziwy czyściec: badanie lekarskie, smarowanie maściami, kąpiel w beczce u cyrulika, wodny pręgierz z hydrantu, a także poczęstunek u dworskiego kucharza, będący również piekielną próbą.
Królem Mórz był nauczyciel chemii Paavo – potężny Estończyk z siwą brodą, a Prozerpiną – dyrektor szkoły na pokładzie. Szybko wyszło na jaw, że królewska para nie przepływała dotąd równika. Nie uniknęła więc całej ceremonii, tym razem w wykonaniu uczniów, będących pełnoprawnymi, ochrzczonymi, „skorupiakami” (shellbacks).[4]
Królem Mórz był nauczyciel chemii Paavo, astrologiem byłem ja
arch. Wojciecha Jacobsona
Galapagos
W Puerto Ayora w Zatoce Akademii na wyspie Santa Cruz, drugiej co do wielkości wyspie archipelagu Galapagos, stanęliśmy 20 lutego 1998 r. Mimo, że wszystkie wyspy są ścisłym rezerwatem, jachtom, za sporą opłatą, wolno było kotwiczyć w Puerto Ayora. Zwiedzanie innych wysp możliwe było jednak jedynie w grupach z miejscowym przewodnikiem.
W Puerto Ayora znajduje się stacja naukowa imienia Karola Darwina. Jednym z jej zadań jest odbudowa populacji słynnych żółwi-gigantów. Na wyspach zbierane są żółwie jaja, które następnie inkubuje się na stacji. Młode pokolenie żółwików wyrasta tam chronione przed zewnętrznymi wrogami – drapieżnymi ptakami, szczurami, dzikimi psami itp. Dorosłe żółwie, po oznakowaniu, wypuszczane są na wolność na swoich wyspach.
Stacja stała oczywiście otworem dla naszego pływającego liceum. Tuż obok znajdowała się mała przystań. Wylegiwały się tam dziesiątki morskich legwanów – jaszczurek, które można spotkać tylko w tym rejonie świata.
Jednym z przedmiotów szkolnych na pokładzie jest biologia morza, tak więc wizyta na stacji Karola Darwina była znakomitą i niezapomnianą lekcją na żywo.
Wieczorem 22 lutego 1998 byliśmy już na oceanie.[5]
Legwany na wyspie Santa Cruz
Wojciech Jacobson odwiedził Galapagos trzykrotnie, za każdym razem na Concordii, kotwiczącej na redzie Puerto Ayora, w latach: 1993 (22-24 maja), 1994 (26-28 maja) i 1998 (20-22 lutego). Ta fotografia pochodzi z wizyty pierwszej
arch. Wojciech Jacobson
Polinezja Francuska
Tu niech wystarczą fotografie:
Wojciech Jacobson przy grobie Paula Gauguina (Cimetière Calvaire w mieście Atuona, wyspa Hiva Oa)
fot. Wojciech Jacobson
Grób Jaquesa Brela (Cimetière Calvaire w mieście Atuona, wyspa Hiva Oa)
fot. Wojciech Jacobson
Concordia w Papeete na Tahiti
fot. Wojciech Jacobson
… dokończenie nastąpi (za tydzień)
Kazimierz Robak
3 kwietnia 2024
Kazimierz Robak: „Karaluch Wojtka Jacobsona”
► cz. 1: Od Morgana do Gauguina ◄ (6 kwietnia 2024)
► cz. 2: Gdzie jest karaluch? ◄ (13 kwietnia 2024)
O życiu i przygodach Wojciecha Jacobsona przeczytać można w antologii jego opowiadań i reportaży:
Wojciech Jacobson: Od równika do bieguna, czyli „Marią” do Hawru… i dalej,
Estimark, 2022.
Można ją jeszcze kupić u Wydawcy (tel. 604-555-115; kontakt.estimark@gmail.com), na ► Allegro lub w ► księgarni Wydawnictwa Nautica.
Żeglarski życiorys kpt. Wojciecha Jacobsona przedstawia też książka
Kazimierz Robak – Żeglarskie ‘kto jest kim’: Wojciech Jacobson,
Dobry Noe Press, 2022.
Jej drugie wydanie jest jeszcze do nabycia u ► Wydawcy i w kilku księgarniach internetowych (m.in. ► Wydawnictwa Nautica).
Książka była nominowana do literackiej nagrody im. Teligi za rok 2022 i do Nagrody Żeglarskiej Szczecina. Jej recenzję przeczytacie ► TU ◄.
Obie książki uzupełniają się jak dwie części dużej całości.
Bo gdy dwóch pisze o tym samym, to na pewno nie tak samo i niekoniecznie to samo.
[1] SV Concordia, semestr II 1997/1998: 1997, 19 grudnia (Montego Bay, Jamajka) – 1998, 27 czerwca (Lunenburg, NS, Kanada). Kapitanowie: Andrzej Straburzyński (Montego Bay – Papeete) i Andrzej Marczak (Papeete – Lunenburg); Chief Officer: Wojciech Jacobson.
PORTY I KOTWICOWISKA: 1997: 19-28 grudnia: Montego Bay (Jamajka); 1998: 3-8 stycznia: Kingston (Jamajka); 12 stycznia – 13 lutego: Cristóbal (Panama); 14/15 lutego: Kanał Panamski; 20-22 lutego: Puerto Ayora (Isla Santa Cruz, Galapagos, Ekwador); 13-18 marca: Hiva Oa – Tahuata – Nuku Hiva; 22 marca – 1 kwietnia: Rangiroa Atoll – Papeete, Tahiti (Polinezja Francuska); 13-14 kwietnia: Pitcairn Island (terytorium zamorskie Wlk. Brytanii); 22-25 kwietnia: Hanga Roa (Wyspa Wielkanocna, Chile); 12-14 maja: Balboa (Panama); 15 maja: Kanał Panamski; 18-21 maja: Puerto Limón (Kostaryka); 27 maja – 1 czerwca: Cozumel (Meksyk); 14-17 czerwca: St. George’s (Bermudy); 23-27 czerwca: Lunenburg (NS, Kanada).
[źródło: Robak, Kazimierz. Żeglarskie ‘kto jest kim’: Wojciech Jacobson. Warszawa : Dobry Noe Press, 2022; s. 226-227.]
[2] wg: Jacobson, Wojciech. Od równika do bieguna czyli Marią do Hawru… i dalej. Szczecin : Estimark, 2022; s. 367-368.
[3] Jacobson, Wojciech. Od równika do bieguna czyli Marią do Hawru… i dalej. Szczecin : Estimark, 2022; s. 367-368.
[4] Jacobson, Wojciech. Od równika do bieguna czyli Marią do Hawru… i dalej. Szczecin : Estimark, 2022; s. 368-369.
[5] Jacobson, Wojciech. Od równika do bieguna czyli Marią do Hawru… i dalej. Szczecin : Estimark, 2022; s. 369.