Popłynęłam we wspomnienia i wysłałam Piotrkowi pozdrowienia jako komentarz do jego tekstu (►Piotr Kwasigroch: „Żeglarze na Darze”◄). Oto one: Na marginesie wspomnień „pana instruktora”.
Pamiętam proszek na rekiny[1] w fontannie. Ilekroć ją mijam, kąciki ust wędrują w górę.
Nie byłam autorką tego pomysłu, ale pamiętam, że zabrałeś mnie na wieczorną „rozmowę dyscyplinującą” w okolicach topu, chyba grotmasztu. Może to był fok? Nie pamiętam. Żałuję, że nie widziałam tej jaskółki.
Jako kadra byliście dla nas wzorem do naśladowania. Nie pamiętam już, kto z nas i jak bardzo się postarał, ale musiało to zwrócić Waszą uwagę, bo w nagrodę dostaliśmy wieczorną przebieżkę z jumpingiem w bonusie do końca promenady przy klifie w kierunku Orłowa. Nie wiem, jak czuła się ekipa biegaczy z Sopotu. Ja w wyniku tych ćwiczeń zrewidowałam moją dotychczasową wiedzę o anatomii człowieka: miałam stopy tuż przy lędźwiach.
Któregoś dnia wpadli do nas w odwiedziny Mechanicy Szanty z gitarą i mieliśmy cudowny posiad w mesie. Od tej pory jestem ich fanką.
Pamiętam te,ż jak moja koleżanka bardzo chciała się opalić nad morzem. Nie wiem, czy był to pomysł twój, czy Maćka Ombacha? Któryś z Was zasugerował jej, że słońce najlepiej bierze na wazelinę, a im jej więcej, tym szybsze efekty.
Kadry trzeba słuchać, wiadomo. Imponowaliście nam wiedzą i doświadczeniem żeglarskim. W trakcie praktyk przedrejsowych, które wtedy odbywaliśmy pod waszą opieką, mieliśmy prace bosmańskie na właśnie budowanym Fryderyku Chopinie. Jeździliśmy rano do stoczni i tam pracowaliśmy. Moja ekipa robiła głównie wyblinki. Najpierw smarowało się wantę wazeliną techniczną w kolorze brązowym, a potem wiadomo…
Koleżanka posmarowała swoje piękne, młode ciało tą wazeliną. Efekt kolorystyczny osiągnęła natychmiast. Niespecjalnie chciało się to zmyć, zapach był średni, a ona nie była zbyt usatysfakcjonowana zabiegiem beauty.
To był dobry czas, Kwachu.
Izabella Kłossowska
czwartek, 15 sierpnia 2024
Fotografie i akwarele: Izabella Kłossowska
Dobór ilustracji: Kazimierz Robak.
[1] „Proszek na rekiny” to w żargonie żeglarskim substancja na wyposażeniu kamizelki ratunkowej/kapoka. Proszek ten barwi wodę, tworząc dużą, kolorową plamę o intensywnym kolorze i jest przydatny podczas akcji poszukiwawczej osoby, która znajdzie się w wodzie (wypadnie za burtę statku/jachtu na morzu). Plama jest widoczna z dużej odległości/wysokości. Z helikoptera lub jednostki pływającej łatwiej ją dostrzec niż głowę rozbitka, co zwiększa szanse na jego odnalezienie i podjęcie z wody. Zakładam, że etymologia jest następująca: plama koloru pomarańczowego może przypominać z wyglądu ludzką krew, która przyciąga rekiny. Takie uproszczenie i rodzaj żartu/paradoksu językowego. To co ma być ratunkiem może być zabójcze. Lubiliśmy robić różne psikusy i bardziej lub jeszcze bardziej głupie żarty. Jednym z nich było wsypanie tej substancji do kultowej fontanny na głównym deptaku Gdyni. To był zawsze i nadal jest taki must-photo-point każdego turysty. Wtedy, zamiast wody o kolorze mniej lub bardziej turkusowym, fontanna miała kolor za*****cie pomarańczowy.