Grudzień 1988. Krzysztof Baranowski na „Pogorii” opływa przylądek Horn.
Fot. M. Chmielewski
Obszerny wywiad z Kryspinem Plutą, reżyserem filmu „Kapitan”, dokumentalnej opowieści o Krzysztofie Baranowskim, opublikował na łamach świątecznego wydania „Wiatru” Andrzej Minkiewicz, dyrektor festiwalu Jacht Film. W rozmowie poruszono wątki odsłaniające kulisy pracy nad tym obrazem. Po lekturze wywiadu głos zabrał bohater dokumentu – Krzysztof Baranowski krytycznie odniósł się zarówno do przesłania, które niesie ze sobą ta produkcja, jak i do pracy reżysera. Oto felieton kapitana nadesłany do redakcji „Wiatru” w styczniu.
Film „Kapitan”,
ale gdzie jest kapitan?
Nie chciałem się włączać do dyskusji o nowym filmie Kryspina Pluty. Obiecałem, że nie będę mu stawać na drodze do filmowej kariery. Postanowiłem też nie firmować tej produkcji swoim nazwiskiem i nie występować podczas festiwalowych projekcji. Muszę jednak zabrać głos po publikacji w ostatnim numerze „Wiatru” rozmowy Andrzeja Minkiewicza z reżyserem. W wywiadzie tym Kryspin Pluta podpiera przesłanie filmu własną ideologią, która sprowadza się do słów: „Jesteśmy świadkami, jak żeglarskie cele Krzysztofa odchodzą, a zostają cele ważniejsze. Rzuca kotwicę w domu”.
Miał powstać film o mojej Szkole pod Żaglami. Z tą myślą zapraszałem Kryspina na pokład „Pogorii”. Widział jak dowodzę, jakim jestem kapitanem, jak funkcjonuje Szkoła i jaki ma wpływ na młodych ludzi. Ale filmu o tym nie zrobił. Nie wziął kamery do ręki i w swoim dokumencie ostatecznie nic nie pokazał.
Zamiast filmu o mojej Szkole, postanowił zrobić film dokumentalny o mnie – prawdopodobnie w przekonaniu, że będzie się lepiej sprzedawać. Tak powstał scenariusz zatytułowany „Luchador” (imię dane mi na chrzcie równikowym), co po hiszpańsku znaczy „Walczący”. Tego scenariusza nie widziałem, ale reżyser przekonywał, że „dokument scenariusza się nie trzyma”.
Polski Instytut Sztuki Filmowej wsparł produkcję finansowo i rozpoczęły się zdjęcia. Wyobrażałem sobie, że pokazując sylwetkę bohatera, reżyser pokaże również jego pasje. A moje pasje to żeglarstwo i narciarstwo. Zgodziłem się na współpracę. Obok scen domowych i tych związanych z beznadziejną walką o budowę nowego żaglowca, pozowałem Kryspinowi jako samotny żeglarz, stawiając żagle na „Nadirze”, wykonując zwroty przez rufę i przez sztag, oczywiście w pojedynkę, pocąc się niemiłosiernie w ciężkim sztormiaku. Żadnych z tych ujęć nie ma w filmie. Dlaczego więc dokument nazwano ,Kapitan”? Przecież ani jeden kadr nie wskazuje, czym dowodzi ów tytułowy kapitan…
Styczeń 2020. Krzysztof Baranowski na trasie slalomu giganta.
Fot. B. Ptak
Zaproszony na mistrzostwa Polski dziennikarzy w narciarstwie, Kryspin nie zdążył na czas, by pokazać jak pokonuję trasę slalomu giganta. Zdążył natomiast odnotować, że wieszają mi na szyi złoty medal. Na jego prośbę przez kolejne dwa dni demonstrowałem, jak waleczny zawodnik pokonuje bramki giganta, przy ironicznych uwagach kolegów. Ale do filmu żadne z tych ujęć nie trafiło.
Powstał więc dokument o jednym aspekcie mojej działalności: batalii z urzędnikami o budowę nowego żaglowca do szkolenia młodzieży. Budowałem „Poloneza”, „Pogorię” i „Fryderyka Chopina”, więc wydawało mi się, że mam doświadczenie, by zbudować jeszcze jeden żaglowiec. Wiem, że jest potrzebny. Nie trafiłem jednak na dobre czasy – może kiedyś komuś innemu się to powiedzie, może czasy się zmienią… Z pewnością nowy żaglowiec będzie Polsce potrzebny coraz bardziej. W związku z tym nie widzę powodu, by biadolić nad tym niepowodzeniem, które przecież nie umniejsza innych moich dokonań. Tyle, że o tych innych dokonaniach
Kryspin filmu nie zrobił. Pokazał jedynie człowieka, który przegrywa swoje marzenia w walce z urzędniczą bezmyślnością.
Miał być film „Luchador”, a wyszedł „Loser” („Przegrany”). Nie muszę być kapitanem, ale przegranym w ogóle się nie czuję. Miał być film o żeglarzu, tymczasem Kryspin zrobił film o starej parze małżeńskiej w domowych (i nie tylko) pieleszach. Będąc częstym gościem w moim domu zauważył inny dobry temat i nadużył naszego zaufania. Na filmie widać początki choroby mojej żony. Mimo protestów moich i mojej rodziny, Kryspin nie zrezygnował z tych fragmentów, robiąc ze swego dokumentu „wyciskacz łez”.
Nie odbieram Kryspinowi talentu, który pokazał już w filmie „Optimista” i nie przeczę, że być może zrobił dobry film. Ale pokazał tylko to, co pasowało mu do jego idei. W jego filmie widzimy człowieka przegrywającego z urzędami, a kapitańskie są tylko dystynkcje na pagonach w czasie okolicznościowego spotkania.
Krzysztof Baranowski
Listopad 2019. Sprawdzanie takielunku i żagli na „Polonezie”.
Fot. F. Gruszczyński
Wiatr. Magazyn dla żeglarzy. Luty – marzec 2020; str. 34-35.